Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zawitałam tu po latach, przez które nieźle się zapuściłam. Potrzebuję naprawdę mocnego kopa w dupcie, żeby w końcu wziąć się za siebie. Jednym z głównych powodów dla jakich chcę schudnąć (chyba jestem jedną z niewielu dziewczyn, które mają takie priorytety :D) jest to, że niedługo zaczynam robić prawko na motocykl. A wiadomo, że wiąże się to również zakupem kombinezonu, a przy moim obecnym wyglądzie zmieściłabym się najwyżej w rozmar XL dla facetów. Także tak... trzymajcie kciuki :)))

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1450
Komentarzy: 11
Założony: 1 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 26 kwietnia 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
.Morganna.

kobieta, 29 lat, Sydney

167 cm, 65.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 kwietnia 2017 , Komentarze (3)

Stanęłam na wadze j zobaczyłam coś czego nie chciałam zobaczyć w najczarniejszych snach. 66,9kg! Przytyłam 4kg po świętach... brak mi słów, po prostu brak mi słów.

26 kwietnia 2017 , Skomentuj

Wracam tutaj po święrach. Jak je spędziłam? Jadłam tyle, że nie mogłam się ruszać, codziennie przez dokładnie 13dni. Ahh czujè się okropnie. Od poniedziałku znowu zaczęłam zdrowo jeść. Zero słodyczy, tłustych tłustości i innych świństw...Czy tylko ja się boję stanąć na wadze po świętach? Bo zabierałam się do tego juž nie raz, ale przeražała mnie myśl, że będzie zobaczę na niej więcej niż 65kg, które wyznaczyłam sobie jako górną granicę. Takže wagę odstawiam w kąt, bo chyba wolę nie wiedzieć ile mnie przybyło przez te 13 dni...

Z dietą pewnie nie bèdzie u mnie problemu, tak jak to było wcześniej, ale najgorsze jest to, że nie mogę się zmotywować do tego, žeby w końcu ruszyć moje cztery litery i zacząć ćwiczyć. 

8 kwietnia 2017 , Komentarze (4)

Wczoraj wieczorkiem po kolacji siedziałam sobie w pokoju i czytałam różne stronki motywacyjne. To był jeden z tych momentów, gdzie naprawdę chciałam się poddać i myślałam o tym bardzo poważnie. Bo w końcu od 39 dni nie tknęłam słodyczy, ani nie zjadłam nawet jednego mojego ukochanego kebaba. Zero odstępstw od diety, więc chyba mogę cn? Ale z drugiej strony wiedziałam, że jak wezmę do ust jednego chipsa to na tym się nie skończy. Tak sobie myślałam, aż w końcu musiałam ruszyć tyłek, bo przyjechali do nas goście. Ciocia z wujkiem i dziećmi ;) wiecie, na typową, polską poadówę przy wódeczce i jedzonku. I wiecie co pierwsze usłyszałam jak zeszłam na dół?

-Matko jak ty schudłaś! - i nagle taka cisza i wszyscy się zaczynają na mnie patrzeć.

-Wyglądasz jakby cię ktoś wydłużył

--Weź no coś zjedz bo zaraz cię tu nie będzie

-Jak ty to zrobiłaś? 

Itd itd.

A wiecie dlaczego chciałam się poddać? Bo patrząc w lustro nie widziałam żadnych efektów mojej pracy, a okazało się zupełnie coś innego. Po tej sytuacji mam tyle motywacji, że mogę góry przenosić

7 kwietnia 2017 , Komentarze (1)

Jakie było moje zdziwienie, kiedy dzisiaj rano waga pokazała 63kg. Jeszcze niedawno było to 73. Ajajaj i po takiej wiadomości dzień od razu staje się lepszy! Jeszcze tylko 4kg do celu.

5 kwietnia 2017 , Skomentuj

Ostatnio bardzo dużo się w moim życiu dzieje. Jestem zabiegana i wiecznoe gdzieś chodę, ale to akurat wychodzi mi na dobre, bo w ostatnim czasie zrobiłam na nogach niezliczoną ilość kolometrów. Do tego dołożyłam rower i trening siłowy w domu. Dzisiaj rano zaliczyłam bieganie :)) i powiem Wam, że jestem z siebie bardzo dumna, bo biegałam pierwszy raz od ponad roku i chyba dzięki innej aktywności fizycznej wyrobiłam sobie jako taką formę, bo aż sama się zdziwiłam, że przebiegłam tak długi odcinek bez zadyszki.

Wspomnè też o tym, że przestałam jeść 5 posiłków dziennie, bo szczerze mówiąc była to dla mnie męczarnia i nigdy nie miałam pomysłu co zjeść, albo po prostu nie miałam na to czasu. Jem trzy średniej wielkości posiłki, które dostarczają mi wszystkich potrzebnych składników (kalorii i makro nie liczę, bo nie widzę takiej potrzeby ;))

Przykładowy jadłoapis:

Śniadanie; omlet z płatków owsianych, jaglanych, dwóch jajek, jabłka i cynamonu. Na wierzch do posmarowania serek wiejski z płaską łyżeczką kakao i odrobiną słodziku do smaku. (bardzo syte śniadanie, które daje kopa na cały dzień)

Obiad: tu jest bardzo różnie. Przykładowo dzisiaj zjem sobie kurczaka w sosie z pomidorów z puszki, do tego warzywa na patelnię, a jak najdzie mnie ochota to z odrobiną makaronu pełnoziarnistego.

Kolacja: tutaj też wszyatko zależy od tego na co mam ochotę.  Czasem robiè sobie pudding chia, ale trochę w inny sposób, nie na mleku roślinnym, bo dla mnie wydawać 10zł na mleko to przesada. Robię za to mus z owoców (banan, kiwi, truskawki, maliny, mandarynki) zależy od tego co mam w domu. Do tego dolewam trochę soku jabłkowego 100% i wsypuję nasiona. Czekam aż nasiąkną i zazwyczaj wychodzi mi tego pełna miska. 

Czasem stawiam na owsiankę z żurawiną, cynamonem i bananem (nie pogardzę też jeśli będą tam truskawki). To tylko przykładowy jadłospis, nie jem codziennie tego samego ;)

Oczywiście staram się też pić dużo wody. Do tej pory po litrze dziennie nie mogłam się ruszać, bo byłam tak pełna, ale staram się :)

W piątek zamierzam się zwarzyć, zobaczymy czy od poniedziałku (64,2kg) coś się zmieniło. 

1 kwietnia 2017 , Komentarze (3)

Witać wszystkich! :)

Jako, że ostatni rok był dość obfity w zmiamy postanowiłam się jako tako nim podzielić i mam nadzieję, że moja historia chociaż w jakimś malutkim stopniu kogoś zmotywuje :) Od razu mówię, że nie osiągnęłam jeszcze swojego celu, ale na wadze widzę już blisko 10kg mniej! No dobra... 9 z końcówkę, ale to i tak jest powód do zadowolenia!

Zacznijmy od tego, że przez większość życia byłam dosyć szczupła i kochałam aktywność fizyczną. Niestety z pewnych powodów zaczęłam mniej sie ruszać i jeść z każdym miesiącem coraz to więcej! Dochodziło nawet do sytuacji, gdzie przychodziłam ze szkoły, plecak rzucałam w kąt, brałam sobie ogromną tacę, ustawiałam na niej pączki, stos kanapek, zabierałam to ze sobą do pokoju i jadłam do momentu, aż nie brało mnie na wymioty z nadmiaru jedzenia.... jak sobie teraz o tym pomyślę to jest mi naprawdę wstyd! Szkoda gadać.

Najwięcej w swoim życiu ważyłam 74kg, przy wzroście 168cm. Uwierzcie, to była porażka. Tamtej wiosny schudłam 5 kg w miesiąc. Niestety nie udało mi się wytrwać tych 4 miesięcy, które sobie założyłam no, ale trudno. Postanowiłam więc wpróbować jeszcze raz. Miesiąc temu ważyłam jeszcze 71kg. Teraz moja waga to około 64-65kg (zależy od pory dnia). Czyli jeszcze tylko 5 kg do mojej upragnionej wagi - 60kg.

Teraz troszkę o motywacji, bo powiem Wam, że chyba nigdy wcześniej nie byłam aż tak zawzięta. W marcu nie tknęłam nawet jednego słodycza! Nic, zero i napdawdę jestem z siebie dumna. Co mnie tak zmotywowało? Chyba to, że już każdy wie o tym,  że się odchudzam. Nikomu tego nie rozpowiadałam i nie biegałam z napisem ma czole "odchudzam się", tylko wszyscy dowoedzieli się tak naprawdę przez przypadek. Mam wrażenie, że moi znajomi podeszli tego z dystansem i już na początku założyli, że mi się nie uda, a ja zamierzam im udowodnić, że jestem silna i osiągnę swój cel mimo wszystkich wyrzeczeń jakie na mnie czekają.  Pozatym już całkiem za niedługo zaczynam kurs na prawo jazdy. Uwaga uwaga! Nie na auto, a na motocykl! Tyle na to czekałam i w końcu niedługo nadejdzie ten moment! ahh Ale jaki to ma związek z odchudzaniem? A no jak motocykl to i kombinezon i jakoś nie uśmiecha mi się kupować rozmiaru XL, a potem ewentualnie chudnąć i mieć problem, bo jest na mnie za duży, a wiadomo kombinezon to nie gacie, tylko bardzo droda rzecz, która ma służyć na lata. Pozatym będę mieć potem motywację, żeby nie przytyć :D Takie tam z premedytacją ,))

Jakby ktoś był ciekaw jak udało mi się zrzucić 6kg w ostatni miesiąc. Żadnej filozofii! Odrzuciłam słodycze, białe pieczywo, gazowane napoje i fast foody. Jadłam i jem 3-4 posiłki dzienne (ok 1600kcal) Staram się pić przynajmniej 1 litr wody dziennie. Przyżekam, że więcej nie dam rady, po prostu nie ma bata,  jak wypiję więcej to bierze mnie na wymioty. Kolację jem najpóźniej o 18. Staram się więcej wychodzić z domu, na spacery, rower, czasem robię też ćwiczenia w domu, ale oatatnio stwierdziłam, że to nie dla mnie i zdecydowanie bardziej wolę wyjść pobiegać :)

Jeszcze jedno. Nie chodziłam głodna, jadłam tylko i wyłącznie to co mi smakuje i do niczego się nie zmuszałam. Moje posiłki było bardzo bogate w białko, żeby organizm nie wpadł na pomysł spalania mięśni zamiast tłuszczu. I oczywiście zdaję sobie sprawę, że pierwsze kilogramy, które spadły to zapewne woda ;) pozdrawiam :)