Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Mam doła...
2 grudnia 2007
Od jakiegoś czasu nie cierpie niedzieli. Wszystko mnie denerwuje, dzieci dały mi tak popalic, że wszystkiego mam dośc. Wczoraj pokłuciłam się z mężem. A dzisiejszy dzień do dietowych nie należy. Na obiad zjadłam pierogi ruskie i 3 kawałki biszkopta.Wszystko mi się wali, mąż więcej czasu spędza u swojej siostry na gospodarce niż z własną rodziną. Najgorsze jest to, że jak mu to mówię to twierdzi, że się czepian i nie wie o co mi chodzi. A ja tylko chcę, żeby więcej czasu spędzał z nami, czy to aż tak dużo do choinki. Jesteśmy przecież rodziną.Mam juz dosyc cały tydzień użerania się dziecmi, gotowania, sprzątania i trzymania diety. Mam coraz słabszą motywacje do diety, coraz częściej myślę, że nie dam już rady. Ta cała gonitwa dom, praca, praca, dom i praktycznie żadnej pomocy ze strony męża. Poprostu wysiadam, nie daje rady.A on tego nie widzi, no bo jak ma WIDZIE jak go nigdy niem. Kończę bo się rozkleiłam i zaraz zacznę rycze. Do zobaczania.
danuta1975
6 grudnia 2007, 07:44<img src="https://app.vitalia.pl/img235/6720/wei29ayp1.gif">
Sirithre
6 grudnia 2007, 00:41Mikolaj puka do drzwi :))) <img src=https://app.vitalia.pl/img87/483/weihnachtsmanngutuw0.gif>
danuta1975
5 grudnia 2007, 15:20myslę ze juz Ci nerwy trochę mineły....teraz usiadzcie z meżem najlepiej wieczorkiem jak dzieciaki juz spią i porozmawiajcie na spokojnie,powiedz mu o co Tobie chodzi i wtedy napewno sie poprawi...Wyjdz pierwsza z inicjatywa wtedy bedzie wiedział ze Ci bardzo na tym zależy.No chyba ze juz jest wszystko ok....Buziaczki pa powodzonka motylku...
niunia2311
5 grudnia 2007, 15:19Witaj doskonale rozumiem Twój problem naprawde wiele kobiet ma podobną sytuacje. Bardzo dużo już osiągnełaś nie zmarnuj tego .A z mężęm bardzo szczerze porozmawiaj.Pozdrawiam!
jbklima
4 grudnia 2007, 13:49a co ten Twój mąż tam robi ...pracuje czy dla....przyjemności? Nie kazdy mężczyzna da się zatrzymać w domu...... Nie każdy też pomaga.... Kobiety są z Wenus , męzczyżni z Marsa.... Przede wszystkim licz na siebie,,,,a oni tacy są jak ....widzą problemy ,pretensje...najlepiej schować głowę w piasek i.......o co Ci chodzi...trzymaj się!
AniaRybka
4 grudnia 2007, 09:17Przytulam mocno....mam nadzieję, że mąż oprzytomnieje. Powiedz mu szczerze jakie masz problemy. Nakrzycz! Może wreszcie dotrze! A odchudzasz sie przeciez dla siebie!!!! Sama widzisz jaka jest już różnica, nie chcesz pzreciez tego stracić tylko dążyć do lepszego jeszcze wyglądu. Nie poddawaj sie!
Sirithre
3 grudnia 2007, 22:33Mam nadzieje ze juz jest u ciebie lepiej. Moje poprzedniczki daly ci tyle dobrych rad... szczegolnie ten list wydaje mi sie fajny. Czasami przelanie na papier swoich zali bardzo pomaga, a moze i twoj maz bardziej zrozumie jak przeczyta.Pozdrawiam cieplutko.
mmMalgorzatka
3 grudnia 2007, 20:04to napisz list..... przemyśl go sobie przez kilka dni... podopisuj pewne rxzeczy, powykreslaj inne.... i oczekuj na niego odpowiedzi, mozesz wysłac nawet poleconym za potwierdzeniem odbioru... moze to glupie, ale moze zauwazy powage sytuacji... na dłuższa mete to niemożliwe do wytrzymania.... trzymaj sie ... serdecznie pozdrawima
wiesinka
2 grudnia 2007, 21:24Motylku...Może powinnaś porozmawiać z mężem o Twoich oczekiwaniach, o tym że potrzebujesz pomocy i wsparcia...Spróbuj...Zrób to spokojnie, łagodnie. Może wtedy dostrzeże Twoje potrzeby...Jeśli tego nie zauważa, więc mu trzeba zasygnalizować słownie......Jestem z Tobą....Głowa go góry....POZDRAWIAM....
joanna35
2 grudnia 2007, 15:32Witaj jak tak czytam to musze Ci powiedziec ze u mnie sytuacja bardzo podobna. Meza nie ma po 3 lub 4 tygodnie wmiesiacu jest kilka dni a ja sama z wszystkimi obowiazkami i sprawami domowymi i firmowymi...ech a niedziel to juz nie lubie od bardzo dawna...chcialabym Cie pocieszyc ale sama siebie nie potrafie chyba tylko tyle ze trzeba byc cierpliwym i wierzyc ze sie cos zmieni na lepsze...jestem z Toba i serdecznie pozdrawiam:)