Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem mężatka i ma 2 dzieci(syn-19lat i córka-16lat) uwielbiam czytać książki i jazdę rowerem(chociaż jestem kiepskim rowerzystą). Mam bardzo dużą nadwagę i problemy z kupnem fajowych ciuszków a przede wszystkim mam stan przedcukrzycowy, ciśnienie i problemy z sercem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 54351
Komentarzy: 734
Założony: 22 czerwca 2007
Ostatni wpis: 25 kwietnia 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Motyl77

kobieta, 52 lat, Timor Wschodni

165 cm, 123.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

Witam Wszystkich! Strasznie długo tu mnie nie było. Tak prawdę powiedziawszy to całkiem zapomniała o Vitali. Od ostatniego wpisu dużo się u mnie zmieniło, a najbardziej to chyba waga, która jakoś tak sam urosła do monstrualnych rozmiarów. Mieszkanie kupiliśmy, ja w czerwcu kończę studia, więc teraz przez najbliższy miesiąc będę wkuwać i wszystkich denerwować. Mam nadzieję, że jakoś to przetrwam i moja rodzinka też. Zapomniałam jeszcze, że oprócz suni labradora mamy jeszcze koteczkę, podobno rasy syberyjskiej długowłosej. Teraz własnie przylazła do mnie, łasi się i motorek jej się włączył. Postaram się częściej zaglądać, ale nie obiecuję.
Pozdrawiam Wszystkich i życzę spadku wagi!
Oczywiście zapomniała dodać, że znów wróciłam do diety. 

23 maja 2010 , Komentarze (2)

Nic mi nie wychodzi. Zamiast chudnąc to tyję. Jesteśmy w trakcie kupna mieszkania i
wszystko wali się na łeb. Na kredyt czekamy już drugi miesiąc (tyle osób złożyło dokumenty, że wszystko się przeciąga), a nasi sprzedający stwierdzili, że jak do końca maja nie podpiszemy dokumentów u notariusza to wystawiają mieszkanie na sprzedaż, a dostali
od nas już zaliczkę w wysokości 10 tysięcy. Do tego jeszcze doszło to, że 300 zł
zostawiliśmy u weterynarza, bo nasz sunia się rozchorowała, a teraz córka leży z gorączką. Podczas dzisiejszej mszy z biskupem mąż musiał ją zawieść do mojej mamy bo bolał ją brzuszek, potem głowa a teraz gorączka 38,4. Mam już tego wszystkiego dość..... niby się pilnuję, a w rzeczywistości żrę kiedy się da i ile się da. Jestem jednym kłębkiem nerwów i
 nie mogę już na siebie patrzeć. Doszło już do tego, że nawet mąż nie może mnie dotknąć bo się brzydzę sobą i wydaje mi się, że on też powinien się mnie brzydzić. Chociaż nigdy mi tego nie mówił i nigdy nie dał po sobie poznać. Zawsze twierdzi, że kocha mnie taką jaka jestem,
ale jak on mnie może kochać jeśli ja sam siebie nie cierpię i nie mogę na siebie patrzeć. Muszę kończyć, bo łzy zalewają mi klawiaturę i już nic przez nie nie widzę.  

8 kwietnia 2010 , Komentarze (3)

Dlaczego tak trudno jest za drugim razem? Jak stosowałam dietę po raz pierwszy to szło mi super, a teraz, kiedy wiem więcej na czym to polega, co mogę, a czego mi nie wolno to
zamiast być łatwiej to jest po prostu m a s a k r y c z n i e!!!!!!! Chyba znów wykupie dietę,
 bo nie mogę na siebie patrzeć, wyglądam jak wieloryb albo zawodnik sumo. A teraz z innej beczki....... muszę się pochwalić, bo strasznie rozpiera mnie duma, od wczoraj jestem właścicielką prawa jazdy. Troszkę mi to zajęło, aby zdać (za 5 razem), ale mam i wczoraj
 była pierwsza jazda bez instruktora ale za to pod czujnym okiem męża. Mam tylko dylemat
 bo nie wiem czy martwił się o mnie jak mi będzie szło czy może o to, aby nie zarysować samochodu. Na tym kończę i postaram się częściej zaglądać na Vitalię i gorąco dziękuje Wszystkim za odwiedziny mojego pamiętnika.    

15 listopada 2009 , Komentarze (7)

Witam Was Kochaniutkie!!!!!! Właśnie otrzymałam wiadomość od mmMalgorzata, że
się nie odzywam. I to niestety jest szczera prawda. Ostatni brakuje mi czasu nawet
na to aby wyjść z moją sunia na dłuższy spacer. Całe szczęście, że są dzieci i one nawet ostatnio chętnie wychodzą z naszym pieskiem. Ciekawa jestem tylko dlaczego tak chętnie?
 I nawet specjalnie nie trzeba ich zachęcać.  Pewnie coś się święci i prędzej czy później się okaże. Z synem byłam prywatnie u chirurga i powiedział mi to samo. Zaczęłam też podejrzewać, że ten jego ból związany jest z tym, że szybko rośnie albo spóźniona
reakcja na moją chorobę. Najważniejsze, że wrócił już do szkoły i na razie nic go nie boli.
 Jeśli chodzi o dietę to nie jest źle, ale za dobrze też nie. Słodycze mogą dla mnie nie istnieć
 ( do póki ich nie spróbuje) , ale wczoraj syn smażył naleśniki i totalna porażka zjadłam
 ich tyle, że masakra. Naleśniki mogłabym jeść na okrągło: rano, na obiad i na kolacje.  
Muszę już kończyć, bo dzieci wracają z pieskiem ze spaceru i muszę ją wytrzeć bo
 wytaplała się z lekka w błotku.  Pozdrawiam i do zobaczenia.   

7 listopada 2009 , Komentarze (3)

Witam Wszystkich! Dawno mnie nie było, ale jakoś brakowało mi czasu. Dietowo nie
 jest źle, udało mi się nawet oprzeć i nie zjeść ani kawałeczka ciasta 1 listopada. W październiku chodziłam na callanetics a teraz w listopadzie doszedł jeszcze aerobik.
Było super. Zmęczyłam się jak diabli, ale wyszłam cała szczęśliwa i na drugi dzień obolała.
 Do tego jeszcze doszedł problem z synem. Od dwóch tygodni boli go z prawej strony.
 Leżał 3 dni w szpitalu na chirurgi dziecięcej z podejrzeniem wyrostka. Potem go wypuścili,
a w boku dalej boli. W czwartek znów wylądowaliśmy na pogotowiu, a w piątek z powrotem w szpitalu w poradni. Pan doktor przebadał syna i odesłał nas z powrotem do domu bo nic takiego się nie dzieje. A to, że go dalej boli to nic........ Już nie wiem co mam robić.
Chyba pójdę w poniedziałek prywatnie do chirurga u nas i zobaczę co on powie.Dobra
 kończę już smęcić i gorąco pozdrawiam Wszystkich znajomych. 

17 października 2009 , Komentarze (2)

Witam Wszystkich ciepło i słonecznie ( chciałoby się, żeby tak faktycznie było). Krótkie podsumowanie tygodnia. Dietowo był  super, czasami nawet zapominałam o podwieczorku.
Albo nie byłam głodna i nie jadłam, albo zapominałam, bo miałam taki nawał pracy. Jeśli
chodzi o wagę to jest - 1,30 kg. Aby tak dalej.  W poniedziałek wróciłam do pracy po
długiej nieobecności i wiecie co, było tak jakbym wcale nie miał roku przerwy. Myślałam,
że nie będę się mogła odnaleźć,  że o wszystkim zapomniałam co robiłam, a tu nic takiego.
Troszkę gorzej z pracami domowymi, brakuje mi czasu. Od nowa muszę sobie wszystko
rozplanować. I po powrocie do pracy miałam problem z ........ chodzeniem do toalety.
Myślałam, że pęknę, ale za to dzisiaj chodzę cały dzień hi, hi, hi, hi....... Wczoraj byłam tak padnięta, że położyłam się na 15 minut, a zrobiło się z tego 2 godziny.  A oto sesja zdjęciowa
moich pociech:

11 października 2009 , Komentarze (1)

Jutro mój pierwszy dzień w pracy po roku nieobecności. Troszkę się boje jak to będzie. Najgorzej będzie przyzwyczaić się do rannego wstawania. Ale mam nadzieje, że w ciągu tygodnia się przyzwyczaję. Do tego jeszcze stres z tym jak dzieci dadzą sobie rade z rannym wstawaniem, przyszykowaniem się i wyjściem na czas do szkoły. No cóż pożyjemy, zobaczymy . Dobra wkleję jeszcze tylko moje zdjęcie i spadam bo moja sunia jest koło mnie i trąca mnie nosem bo chce wyjść na wieczorny spacerek. A oto i ja prawie w całej okazałości. Jest co oglądać. Mam nadzieje, że niedługo będzie mnie już mniej.

7 października 2009 , Komentarze (1)

Dietowo jest ok. A jutro się okaże jak to się przedstawia wagowo. Wczoraj była
 poćwiczyć. Dzisiaj nie mogę się ruszać, ale wyszłam z tamtą bardzo szczęśliwa.
 Bardzo chciałabym wrócić na aerobik, ale najpierw muszę złapać troszkę kondycji.
W poniedziałek wracam do pracy. Z jednej strony bardo się cieszę, a z drugiej
troszkę się tego powrotu obawiam. Boję się zwłaszcza o to jak dzieci sobie poradzą.
 Syn będzie musiał zaprowadzić siostrę do szkoły i jeszcze zostaje nasza sunia po
 przejściach. Pod koniec września wysterylizowaliśmy naszą suczkę. Miało być wszystko dobrze, a tu w poniedziałek się okazało, że zrobił się jej krwiak i znów musiała być
operowana. Prawdopodobnie dopiero na   przyszły tydzień będzie miała wyciągnięte szwy,
 a ja będę już w pracy. Ale jestem dobrej myśli. Zwłaszcza, że i tak nic na to nie poradzę.

A oto i moja "córcia" w całej okazałości w za małym i  nad jedzonym koszyku. Pozdrawiam wszystkich ciepło i słonecznie.

3 października 2009 , Komentarze (2)

I znów wracam do diety. Mam nadzieje, że to będzie już ostatni raz i już na stałe. Wracam do pracy ( po roku nieobecności), do diety i do ćwiczeń ( jak uda mi się kupić dres na moje gabaryty). A to moja córcia Martynka i nasza sunia labradora Sari. Jestem w szoku, że udało mi się wkleić zdjęcie. Zaraz poproszę syna o sesje zdjęciową i powklejam swoje zdjęcia. Mam nadzieje, że jak mnie zobaczycie to nie uciekniecie. Dziękuje wszystkim za pamięć i trzymanie kciuków za moje zdrowie.  

19 kwietnia 2009 , Komentarze (5)

A więc od jutra wracam z powrotem do diety. Wykupiłam na 3 miesiące i mam nadzieję, że pójdzie mi tak jak ostatnio. Podczas choroby przytyłam 10 kg. Żeby je stracić potrzebowałam ponad rok, a na przybranie wystarczyło kilka miesięcy ( tak się zastanawiam jak ja mogłam się ruszac jak ważyłam 120 kg, w tej chwili przy tych 10 kg więcej źle się czuję) . Niestety brak ruch spowodowany chorobą tak podziałał. Po konsultacji z moją Panią doktor
( wspaniała osoba), mogę wrócić do diety i do ćwiczeń. Niestety aerobik na razie odpada. Plany mam ambitne, ale co z tego wyjdzie to się okaże. Rano 6.00 pobudka i spacero-bieg z moją sunia labradorem około 1 godzinki. Potem śniadanko z dziećmi i zaprowadzenie córki do przedszkola, zakupy i do domu .......... wszystko piechotką. Potem szykowanie obiadu dla rodzinki a dla mnie to co w diecie i ćwiczenia z Tamilee Webb albo Pilates. Koło 14.00 po córkę do przedszkola oczywiście piechotą i na wieczór znów z pieskiem na godzinny spacer na polach. Jestem ciekawa czy starczy mi czasu na to wszystko hi, hi, hi, hi, hi ......... Gorąco chciałam podziękowac Wszystkim, którzy o mnie pamiętali i odwiedzali mój pamiętnik i przeprosic za brak odpowiedzi z mojej strony. Nie zawsze miałam siłe i ochotę, żeby wejśc na Vitalię i zobaczyc co u Was słychac, ale mam nadzieję, że teraz się to zmnieni. Trzymajcie za mnie kciuki , żeby mi się udało a ja będę trzymac za Was. Pozdrawiam i przesyłam całuski.