Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ściana, ale jeszcze raz wstaję.


Wczoraj wszystko by było spoko, nawet ta grahamka z kremem nugatowym, no jejku no, zmiescilam sie  w normie. Az narzecozny wracal z pracy i zadzwonił, że idzie do sklepu po chipsy do serialu. "Też chcesz?" - pyta. A ja mu: chcesz. No bo fajnie sobie tak przegryzac do Teorii Wielkiego Podrywu. No ale co, zjadlam, były pyszne,  potem mi coś nie siadło..czułam cięzkość w środku przy mostku, więc położyłam się z Dotykiem Crossa. No i przeszło.

Aha, wczoraj wyszło ze chipsów zjadłam 140 g, a 100 g mialo ponad 500kcal. Czyli wieczorem zjadlam ok 700 kcal o.O !!!!!

Aaaa, ale wczoraj ćwiczyłam tylko 5 minut, bo mialam kilka spraw do zalatwienia i zrobilam sobie spacerek. Spoko, niech mięśnie się regenerują. Ale dzizyz Krajst 700kcal na wieczór??

Dzisiaj równo z odprawieniem narzeczonego do pracy, przeleżałam pół godzinki z Crossem, a potem sobie ćwiczyłam:

7 minut jakiegoś śmiesznego tańca  z Panem Gejem (tak wyczytalam w komentarzach) w kolorowych leginsach, i 25 minut Ewki, ale nie z filmem tylko z pamieci, bo znam już na pamięć extra figura i model look. Dodatkowo ćwiczenia na nogi - wymachy i przysiady. 

densing:P

Planuję jeszcze wieczorem zrobic Mel B na pośladki i ramiona, PRECZ Z PELIKANAMI. 

Ale co najważniejsze, kurcze mać, musi być ta dieta. Musi musi musi!!!!!!! Muszę chudnąć ładnie, zgrabnie i powabnie, musze być piekna panna mloda! Makijaż przykryje niedoskonalości twarzy, sukienka też, ale pod warunkiem, że się W NIĄ ZMIESZCZĘ!!!:P