Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Koniec wroga.


Dopadłam go i zniszczyłam - a mówiąc dokładniej, wyjadłam.. Tak, narzecozny kupił, sam zjadł może z 6 kromek z kremem, a wszystko pochłonęlam ja- narzeczona, bezrobotna, zgłodniała... zostawiłam cm warstwę, zeby nie było, ze zjadłam całe opakowanie:P..

Ale dziś nie tknęłam nic zakazanego. A no dobra, jedna małą krówkę. :P

a tak to wzorowo:

sałatka brokułowa, makaron z sosem z pomidorów, wątróbką i ogórkiem zielonym, wafle ryzowe z serkiem homo. Duzo wody.

Ćwiczen jako takich nie było - 10 minut robiłam ćwiczenia na pośladki. Przeczytalam dzis o interwałowym treningu, który trwa krótko- do 25 minut. Bardzo mi się to podoba, bo mi od jakiegoś czasu- po kilku razach ćwiczenia tej samej serii czy programu, po prostu sie nudziło... a interwały- ponoć doskonałe są. No zobaczymy:)

Od jutra interwały:D. W końcu skakankę zmobilizuję!