Co niektórzy moi współpracownicy przeżyli wczoraj szok....
Z racji poważnego spotkania postanowiłam wstać o 5.30, umalować się, założyć spódnicę za kolano i czarno czerwone szpilki. Zanim weszłam już przez uchylone okno słyszałam jak kobiety w dyżurce gadają czy to ja czy nie ja i że idę w spódnicy i że nieźle wyglądam. Potem wszyscy byli w szoku i wcale tego nie kryli i na początku było to miłe ale po dwóch godzinach ciągłego obserwowania i ciągłych rad, ze powinnam tak stale i że co za zmiana i że ach i och.. zaczęło to męczyć.
Na co dzień chodzę w spodniach ok, ale z materiału dość eleganckich, zawsze skórkowe buty, żadnych adidasów czy czegoś takiego. Nie biegam w żakietach bo na moje cycki ciężko było znaleźć ale nie wyglądam jak szuszfol, a wczoraj jak tak wszyscy gadali właśnie tak się czułam jakbym normalnie wyglądała beznadziejnie...
I tak podsumowując nadmiar komplementów, przynosi całkowicie odwrotny efekt...
A dziś kolejne starcie drzewa kontra ja!
anetalili
29 kwietnia 2012, 11:59Szukasz dziury w całym :) Zamiast cieszyć się z komplementów to zastanawiasz się czy wcześniej było tak źle. To typowe. Tez tak mam
kasioolka
28 kwietnia 2012, 17:04aaaaa uwielbiam słowo szuszfol, jest dla mnie tak bardzo poznańskie :)