Długo by opisywać. W telegraficznym skrócie jest tak:
problemy na studiach (kierowniczka studiów, wykładowca i na moje nieszczęście także promotorka - w jednej osobie, zwariowała, oszalała, postradała rozum... Rekreacyjna wycieczka do Warszawy, która miała być przyjemnością stała się koniecznością i na nic wyjaśnienia, że niektórzy są w finansowym dołku, inni jak w moim przypadku - nie mają dojazdu. Heh, z resztą dojazdu nie mam od stycznia, od momentu zmian w pkp, ale co i kogo to odchodzi. Wrzaski, krzyki, awantura - pani doktor potraktowała czterdziestkę dorosłych (często nawet starszych od niej) i wykształconych, (w końcu to studia podyplomowe), za przeproszeniem jak gówno. No ale co poradzić starej pannie, która do reszty poświeciła się karierze... co ją obchodzi cudze życie i problemy... mam być tak jak ona chce jak nie to won! Z resztą przeszła samą siebie skreślając z listy nieobecnych akurat na tych zajęciach studentów, bądź wypowiadając zdanie pełnym krzykiem: " Co wy myślicie, że mi zależy żeby być z Wami w Warszawie? Wolałabym być ze swoim kochankiem!" No i teraz są problemy. W końcu udało mi się dogadać, że za nieobecność na wycieczce (! - nieważne że oprócz tego mam 100% obecności) napiszę pracę na temat wystawy... Ale powiem szczerze, ani mi nie jest miło, ani przyjemnie, uraz pozostał, czuję wewnętrzny opór przed samym myśleniem o tych studiach... a gdzie jeszcze pisanie pracy dyplomowej... Chciałam dostać dodatkowy czas, a w takiej sytuacji to nawet nie chce mi się do niej jechać i rozmawiać...
Planuję jednak napisać obie prace, zawieźć i pocałować ją w tyłek! Ale żeby mi się chciało tak jak mi się nie chce... muszę pokonać awersję.
Druga sprawa - zdrowie. Mam niestety podejrzenia jakiegoś stanu zapalnego w brzuszku :(
Właśnie zaczynam układać w całość, pozornie niezwiązane ze sobą (bo odległe w czasie) dolegliwości. Kilka miesięcy temu (ok 2 ), silny ból brzucha i duża gorączka. Ból minął po jednym dniu, gorączka po 2, potem osłabienie i koniec choroby. Dziwny krótki przebieg. Podejrzenie wyrostka ale po badaniu padło na zatrucie pokarmowe (ale mnie najbardziej niepokoiła ta gorączka, więc uważam, że nie do końca dobrze postawiona była diagnoza).
Trzykrotnie w przeciągu ostatnich 2 miesięcy, obudziły mnie silne, piekące bóle brzucha, (wydaje mi się, że spałam wtedy właśnie w pozycji na brzuchu).
Ostatnie pół roku, to też dolegliwości podbrzusza, dokuczliwe klucie, mijające samoistnie. Tu myślę, ze babskie sprawy - ale jestem pod opieką lekarza, nic nie widać złego.
No i ostatnie kilka dni... silny, piekący, utrzymujący się po kilka godzin ból brzucha.
A zaczęło się jeszcze dziwniej, bo 3 dni temu spuchł mi węzeł chłonny ? (wyglądało na świnkę, cała szyja z jednej strony i okolica ucha jak balon) no i biegunka, następnego dnia miałam gorączkę więc wzięłam polopirynę (opuchlizny ani biegunki już nie było), a potem zaczął się ten ból brzucha. Myślę, że dałam ciała z tą polopiryną i po niej wszystko intensywniej się zaczęło... stąd zaczęłam podejrzewać, wrzodowo zapalne sprawy...
Już sama nie wiem, raz po jedzeniu jest gorzej, raz lepiej. Dziasiaj nocy nie bolało, zaczęło się jak wstałam, przeszło samoistnie, teraz lekko pobolewa. Wczoraj bolało mocno, pomagał na jakieś 2h ibuprom, dziś mam już kupioną no-spę, ale nie biorę bo jest znacznie lepiej.
Podzieliłam się z Wami i chociaż mi lżej na duszy. Będę się obserwować, jeść lekko i ... jak nie pomoże pójdę się zbadać.
kosia88
20 lutego 2011, 12:49Współczuję Ci strasznie bo wiem jak to jest gdy wielce pan czy pani dr z wodą sodową we łbie mądrzy się i dorosłych ludzi traktuje jak pożal się Boże lichych początkujących studencików....sama to przerabiałam jakiś rok temu Ale nie dawaj jej powodów do zadowolenia i rób swoje Trzymam kciukasy i życzę cierpliwości:) A co do zdrówka to zdecydowanie odwiedź lekarza Może warto sprawdzić się na toksoplazmozę czy toksokarozę ??? Jakoś tak wszystko mi pasuje z podanych przez ciebie objawów...no ale lekarzem nie jestem....Wiem jedno - nie lekceważ tego Pozdrawiam cieplutko:)