Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
2000 kalorii, ładna mi to dieta...


W tej okolicy balansuję bezustannie. Liczenie idzie mi świetnie! Część wartości znam na pamięć, ważenie idzie sprawnie, mnożenie również... co z tego - kiedy zupełnie świadomie sięgam po więcej. Bo mi się chce i już! Zupełny brak hamulców!
Muszę w jakiś sposób (chytry najlepiej, taż żebym się sama nie zorientowała) zmienić myślenie i bardziej się trzymać ustalonego planu. Planu... jakiego planu! Właśnie, plan był i mówiąc potocznie "się zmył".
To może raz jeszcze.
1.Pon - pią - bilans kalorii 1200-1400
2. weekend - 1800
3. Odkurzyć steppera, dołączyć ćwiczenia na macie

I nic więcej!! Nic więcej! Nie obiecuję sobie gruszek na wierzbie! Nie ma morderczej diety ani wykańczających tregnów. Trochę mniej jeść, trochę poćwiczyć! I tyle!

A żeby znalazła się jakaś motywacja, to do świąt jest 9 tygodni i 6 dni!
Będę pracować nad tym żeby się nie spaść, a wręcz przeciwnie!!!
  • wypchana3marzeniami

    wypchana3marzeniami

    16 października 2011, 08:38

    razem napewno nam się uda :)