przeleciały jak... z bicza strzelił.
Pierwszy raz było kryzysowo - jeżeli chodzi o dietę. Złe samopoczucie, gorączka spowodowały, że sięgałam po dziwne rzeczy. Dalej czuje się nijako i niestety zaraziłam mamę
Święta przestały cieszyć, bo nie mam nawet kawałka zieloego u siebie w domu (normalnie kocham robić dekorację, a teraz...?), nie wszystkie prezenty dotarły, nie mam weny do pakowania, w domu pełno rzeczy do zrobienia a cały weekend spędzę u mamy w kuchni - więc u siebie już nic nie tknę, mam połówkę cyklu więc mnie roznosi i wkurza wszystko, a na dodatek NIE MAM WODY, wczoraj wieczorem pękła rura zalewając sąsiada i czeka mnie - KUCIE ŁAZIENKI, WYMIANA INSTALACJI, remont u sąsiada i życie w spartańskich warunkach...
Nie mamy już na to kasy ani sił. Wszystkiego mi się podrostu odechciało.
(Jeszcze mojemu lubemu szlag trafił najpierw kartę graf. potem monitor - jak się wali to wszystko).
A najgorsze w tym wszystkim, że nasz piesek, członek rodziny, tak wyjątkowy jak żaden inny, na którego chuchamy i dmuchamy - bo drugi taki w życiu przyjaciel się nie zdarza - jest chory :( Nie wiem jeszcze co mu jest, a ma 13 lat... więc się boję...) Do tej pory był zdrów jak rybka, wcale nie było po nim widać wieku - zachowywał się i wyglądał jak młokos, a teraz...)
Wszystko się wali...
Valdi4320
22 grudnia 2012, 08:14Wesołych Świąt .. :)