Czytałam wczoraj art. o babce która się "wyrzeźbiła", a potem zaszła w ciąże i przeszła metamorfozę w drugą stronę. Jedno zostało mi w głowie: nałogowy palacz - który rzucił palenie, raczej nie trzyma sztangi fajek w szufladzie... Podobnie alkoholik - nie ma pełnego barku...
Potrafimy mieć silną wolę, ale... Po co wystawiać ją na tak wielką próbę i ulegać w chwili słabości?
Niestety nie przeskoczę słodyczy - szafka pełna czekolad i czekoladowych cukierków - luby uwielbia mieć "zapasik", a kupował jak były w promocyjnej cenie, więc przesadził...
Mam natomiast kontrolę nad całą resztą i od tego miejsca zaczęłam robić porządki. Muszę kontrolować zakupy, nie nawarstwiać produktów które potem na szybko trzeba zjadać bo kończy im się termin, a w szczególności nie przyjmować darowizn - w postaci pierogów, knedli i innych takich... w dodatku w giga porcjach - które potem psują całe założenia, bo przecież trzeba je zjeść... bo szkoda czyjejś pracy, a jak je już zjem... to w d...e mam całe odchudzanie. No niestety, tak działa moja głowa.
To taki mini plan. Reszta jak zawsze - jeść zdrowo i się ruszać. Bo przecież nie da się inaczej. Niestety.
Marzy mi się utrata przeszło 8 kilogramów przez ten czas...
Znienawidzone - niegdyś 73 - byłoby wielką nagrodą i prawie upragnionym na Sylwestra celem.
Czy mój organizm zmobilizuje się do takiego wysiłku? Te pierwsze, będące utratą wody, kiedyś leciały tak szybko - a teraz?
Pozostaną tylko w sferze marzeń, czy stać mnie na podjęcie ostatniego w tym roku wysiłku?
basiaaak
3 listopada 2013, 12:22Jasne, że stać :) Niech Bob Budowniczy zamontuje zamknięcie w szafce ze słodyczami, a kluczyk nosi przy sobie ;) a knedle i pierogi zjesz sobie w Nowym Roku - będą jeszcze lepiej smakowały :) Dobrze pamiętam moje 72 kg. Za cholerkę nie mogłam zejść do 69, ani do 70. A teraz? Za cholerę nie mogę utrzymać na dłużej 78... Porażka... Ale nie poddajemy się Myf :) nie zagryzamy stresów i nie zwalamy wszystkiego na @ ;)