Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
6/7, tydzień 5/7


Coś mnie porwało, odcięło, wywiało... sama nie wiem.
Zmęczenie po pracy osiągało poziom nieznośny więc zalegałam biernie poddając się lenistwu...
Jestem tydzień przed @, ale to dla mnie najgorszy czas. Zauważyłam, że właśnie wtedy jestem totalnie bez energii, a dodatkowo mam chcicę na słodkie nie z tej ziemi (słodkie z tej ziemi , to chcica z kosmosu ). Znów powtarzały się stany, o których kiedyś pisałam: że po wejściu do domu, jeszcze w butach wchodziłam do kuchni i szybko pałaszowałam coś słodkiego.
I tak mi zleciał tydzień...
Gdzieś mi się zapomniało o ćwiczeniach i kontrolowaniu posiłków... Ale - uznaję to tylko za 3 czy 4 dniową przerwę i wracam do akcji!
Choć dziś w planie wyjście ze znajomymi i w drodze wyjątku będzie jakieś piwko.

Na wadze niestety cały czas utrzymuje się górka - czyli jakieś 79,5
  • kompulsiarz

    kompulsiarz

    9 grudnia 2013, 09:09

    ojj to identycznie jak u mnie!