Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wracam do żywych!


Jupiiii. Dość zabierania pracy do domu, myślenia o tym, tworzenia, stresowania, przejmowania. Projekt wykonany, popity miodkiem i w pełni zaakceptowany. Wreszcie czeka mnie normalna i przyjemna część pracy :)

Uff. Będzie czas na dokończenie remontu, rowerki, szykowanie fajnego jedzonka a nie tak wszystko na szybcika i byle jak. Jeszcze tylko odbębnić wizytę rodziny, w sensie jakoś ich zająć przez 10 dni i będę już całkiem wolna jak ptica. Bo przecież praca i obowiązki domowe to pikus, hehe. :)

W tej całej euforii muszę sobie zrobić małą wizualizację. Ostatnio na forum, ktoś mnie bardzo sensownie zmotywował, do tego, żeby uporać się z nadbagażem do końca roku. Dość zostawiania wszystkiego na styczeń, wiosnę i gonitwę do lata. Chcę razem ze starym rokiem pożegnać cały ten tłuszczyk i mam przecież mnóstwo czasu!

Oczywiście, wiem, że ciało to nie maszyna, że będą wzloty i upadki - lecz muszę, muszę po prostu zobaczyć te liczby na oczy żeby zrozumieć, że liczy się każdy tydzień, dzień, a nawet posiłek. Że nie można niczego zaczynać d poniedziałku, tylko TRZEBA SIĘ STARAĆ PRZEZ CAŁY CZAS.

Waga po wczorajszych kilogramach ciast (po świętowaniu)  75 kg (10.09.2016)

             cel / rzeczywistość

17.09 - 74,5 - było 74,2 :)

24.09 - 74 - było 73,9 :)

1.10 - 73,5

9.10 - 73

15.10 - 72,5

22.10 - 72

29.10 - 71,5

4.11 - 71

11.11 - 70,5

18.11 - 70

25.11 - 69,5

3.12 - 69

10.12 - 68,5

17.12 - 68

24.12 -68 :)

31.12 - 68 :)

  • basiaaak

    basiaaak

    12 września 2016, 10:30

    Powodzenia :) i miłego spędzania czasu :) pogoda sprzyja :)

  • Agaszek

    Agaszek

    10 września 2016, 17:03

    Super :-)

  • ar1es1

    ar1es1

    10 września 2016, 16:09

    Fajnie,że znowu jesteś:)