Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Historia odchudzania, która nigdy się nie kończy.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2878
Komentarzy: 78
Założony: 25 października 2015
Ostatni wpis: 17 czerwca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MyMadFatDiary22

kobieta, 31 lat,

155 cm, 120.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

17 czerwca 2016 , Komentarze (9)

Jak to jest być grubym w erze fitnessu kiedy wszyscy Twoi znajomi albo mieszkają na siłowni albo codziennie wstawiają zdjęcia sałaty na Instagrama? No łatwo nie jest, ale jakoś żyć trzeba. 120 kg masy ciała jest dość problematyczne, szczególnie kiedy wszystkie Twoje koleżanki ważą nie więcej niż 55 kg. Jak sobie z tym poradzić? Jest kilka sposobów.


Pierwszy to żreć wszystko co wpadnie w ręce, każdą wolną chwilę spędzać leżąc i oglądając seriale i zwalać wszystko na chorobę, bo przecież przy niedoczynności tarczycy nie można schudnąć!

Drugi to “wziąć się za siebie”, nic nie jeść i spędzać 15 h tygodniowo na siłowni.

Można też podejść do wszystkiego na luzie, ale z głową. Ułożyć sensowny plan, najlepiej z pomocą profesjonalisty i się go trzymać.


Ja osobiście korzystałam z pierwszych dwóch sposobów. Teraz biorę się za trzeci i mam zamiar w nim wytrwać. Czy będzie łatwo? Na pewno nie, szczególnie gdy jest się totalnym leniem ze słomianym zapałem. Nie lubię ćwiczyć, zdecydowanie wolę leżeć pod ciepłym kocykiem i nadrabiać serialowe zaległości (chociaż tak właściwie to jestem ze wszystkim na bieżąco). Lubię jednak uczucie po skończonym treningu. Mam wtedy świadomość,że zrobiłam coś dla siebie.


Bo widzicie, ja nie chcę chudnąć po to, żeby zmieścić się w mniejszy rozmiar sukienki albo po to, żeby nie wstydzić się wyjść na plażę. Chcę schudnąć, bo jeśli tego nie zrobię zostanę kaleką albo nigdy nie będę mogła mieć dzieci.


Wydawałoby się, że z taką motywacją to schudnięcie to pestka. No właśnie nie, bo kiedy jest się swoim największym wrogiem, a każdy widok w lustrze sprawia, że się krzywisz to paradoksalnie jest dużo trudniej. Sprawia to, że sabotujesz wszystkie swoje działania i egzystujesz bez celu.


Lubię narzekać i się nad sobą użalać, ale lubię też walczyć. Jestem leniwym i niecierpliwym wojownikiem. Chcę też pokazać, że się da, wystarczy tylko chcieć. I chociaż uważam, że jest to dość utarty slogan to ja mam zamiar udowodnić, że jest prawdziwy.

30 grudnia 2015 , Komentarze (3)

Hej!

Długo nie pisałam, ale nie dlatego,że się poddałam. Wręcz przeciwnie, cały czas walczę. Jakoś przeżyłam te święta bez kilogramów na plusie.

Zbliża się nowy rok, a moja motywacja wzrasta. Po raz pierwszy czuję,że naprawdę mi się uda i, że w tym roku w końcu schudnę.

Zrobiłam sobie listę postanowień. Nie będę tu o wszystkich pisała, ale takim najważniejszym jest schudnięcie 40 kg. Myślę,że to taka optymalna liczba. Nie za dużo i nie za mało. Liczę na to,że się uda.

Za mną już 7 treningów personalnych. Podoba mi się coraz bardziej. Do tego cardio robione przynajmniej 4 razy w tygodniu. 

Wiem,że mówiłam i pisałam to wiele razy, ale teraz naprawdę czuję,że mi się uda. Już widzę zmiany i w obwodach i w samopoczuciu, a nawet już trochę w wyglądzie. Prawda jest taka,że ten miesiąc był dla mnie tylko rozgrzewką i dawałam z siebie może 80%. Teraz dam 120 %. Czekają mnie ciężkie 2 miesiące, bo zbliża się sesja,a ta zapowiada się wyjątkowo ciężko. Wiem,że dam radę, ale trochę się boję.

A teraz już uciekam i życzę Wam udanego Sylwestra i spełnienia wszystkich marzeń !

30 listopada 2015 , Skomentuj

Hej!

Właśnie tak liczę i liczę i nie dowierzam. Minęło 10 dni od moich treningów. Dla wielu z Was to pewnie nic takiego, ale dla mnie to spory sukces. Dlaczego? Bo do tej pory udawało mi się ćwiczyć maksymalnie 3-4 dni , a potem klapa. Teraz ćwiczę dzielnie już 10-ty dzień i nie mam dosyć.

To znaczy trochę mam, bo jestem obolała, mam zakwasy, a i pogoda nie sprzyja. Cieszę się,że kupiłam karnet poranny (wejścia do 17), bo jak tak teraz sobie siedzę wieczorem to chyba by mi się nie chciało. A tak skoczę sobie rano przed albo między zajęciami i mam "z głowy". Cardio ogólnie jest dość nudne, ale za to w soboty z trenerem jest coś innego.

Czuję zmiany. Może jeszcze nie w wyglądzie, ale w samopoczuciu. Wiadomo, spadki formy są, ale nawet moja mama stwierdziła,że jestem "jakaś taka pogodniejsza" ;D. Cieszy mnie to. Teraz zostało tylko czekać na wizualne efekty. Jeśli chodzi o wagę to się waha, ale dopiero od dzisiaj tak naprawdę wprowadziłam dietę. Na razie zleciało 0,8 kg. Zobaczymy jak teraz będzie z dietą ;)

Trzymajcie kciuki !

26 listopada 2015 , Skomentuj

Witajcie,

Długo nie pisałam, ale nie dlatego,że mi nie idzie ;D Ćwiczę cały czas! Dzisiaj kolejny "trening". Na razie ograniczam się do godzinnego chodzenia po bieżni. Pewnie dla wielu z Was wydaje się to mega nudne. Mi póki co się podoba, chociaż już pojawiają się pierwsze przeszkody. Pierwsza to obtarte udo, nie mogę go zagoić. Smaruje wszystkim co się da, ale przerwa między ćwiczeniami jest za krótka. Jutro mam rest day i potem trening dopiero w sobotę o 13, więc może dam radę. Na szczęście to obtarcie nie jest na tyle uciążliwe, żeby nie można było ćwiczyć ;)

Drugi to odciski i obtarcie na stopie ;D Więc jak widzicie moje treningi to nie tylko pot, ale i krew ;D

Ale nie narzekam, daję radę. Wstaję o 7 i codziennie latam na  tą godzinkę na bieżni. Jestem ciekawa co tam trener przygotuje na sobotę. Dostanę też wtedy prawdopodobnie jadłospis. Na razie nie stosuję jakiejś mega diety. Po prostu się ograniczam.

Dzisiaj zrobiłam sobie "wolne", ale i tak mam mega dużo do zrobienia. Powinnam się brać za pisanie pracy licencjackiej, ale jakoś cały czas mi nie po drodze ;D

Dobra! Lecę na tę moją bieżnie, a potem wracam do nauki ;)

21 listopada 2015 , Komentarze (1)

Witajcie,

Dzisiaj byłam na swoim pierwszym w życiu treningu personalnym. W ogóle tego nie planowałam. Przynajmniej nie teraz. A to brak kasy, a to brak czasu, a to nie chciało mi się ćwiczyć na siłowni, bo nie lubię itp, itd. Generalnie wymówek było pełno. Aż w końcu trener personalny sam zgłosił się do mnie i zaproponował mi trening. Nie chcę tu wchodzić w szczegóły jak to się stało,ale nie ukrywam,że jego wiadomość mega mnie ucieszyła. Umówiliśmy się na sobotę (dzisiaj) na 14:00.

Szczerze? Byłam przerażona. Sama nie wiem czego się bałam. Jestem bardzo nieśmiała i każda interakcja z nową osobą mnie stresuje, a już szczególnie jeśli spotkanie ma dotyczyć mojej wagi.

Kiedy wstałam dzisiaj rano byłam podekscytowana, ale i zestresowana. Zbliżała się 14:00. No i poszłam.

Najpierw pogadaliśmy o tym czego oczekuje od treningu i jak to ma wszystko wyglądać. Musieliśmy przede wszystkim sprawdzić moje możliwości, które z taką dużą wagą są raczej niewielkie. Zgodziliśmy się,że podstawą ma być dieta redukcyjna.

No i zaczęło się. Mój trening to przede wszystkim cardio. Wiadomo,że z taką wagą nie poszaleję, ale dałam radę. Trening trwał ok 1,5 h. Czułam się świetnie, chociaż byłam mega zmęczona i obolała.

Ustaliśmy,że mam przychodzić 5 razy w tygodniu i robić sobie 1-1,5 h cardio, a raz w tygodniu spotkamy się na treningu siłowym i zobaczymy moje postępy. Mam mieć też rozpisaną dietę. 

Jestem pełna nadziei i mega szczęśliwa, bo chyba w końcu uwierzyłam,że to wszystko może się udać.

Jutro kolejna wizyta na siłowni ;)

Życzę Wam przyjemnej nocy ;)

25 października 2015 , Komentarze (2)

Witajcie,

Na wstępie wypadałoby się przedstawić. Mam 22 lata i jestem otyła. Bardzo. Znam vitalię nie od dziś, ale postanowiłam zacząć wszystko od nowa. Czysta karta.

Zaczynałam wiele razy, sama już nie zliczę ile, ale szczerze wierzę,że tym razem się uda. 

Ten pamiętnik jest przede wszystkim dla mnie. Chcę tu pisać o tym co mnie cieszy, co mnie martwi i denerwuje. Raczej nie będę tu wrzucała swoich jadłospisów, przynajmniej nie teraz.

Moim pierwszym, dużym celem jest uporządkowanie swojej głowy. Wiem,że bez tego ani rusz. Wiem też,że to bardzo trudne. Dlatego zaczynam pisać tutaj. Pomoże mi to uporządkować kilka spraw związanych z nowym trybem życia. Nie ukrywam też, że mam nadzieję znaleźć tu jakieś wsparcie ;)

Na początek ułożyłam skromny plan, który ma mi pomóc powoli wprowadzać zmiany do mojego życia.

1. Ruch

Regularny ruch, czyli codzienne ćwiczenia, przynajmniej 40 min. Na początek lekkie, bo z moją wagą innych nie dam rady. Dzisiaj już 3 dzień realizuję ten plan.

2. Regularne posiłki

Z tym mam spory problem, ale staram się. Staram się jeść 4 posiłki dziennie w miarę regularnych odstępach czasu (2,5-4 h)

3. Woda

Pić 2 l dziennie

Jak widzicie plan nie jest skomplikowany ani za bardzo ambitny, ale z czasem będę wprowadzać nowe zasady. Z doświadczenia wiem,że jak rzucam się nagle na restrykcyjną dietę albo zaczynam trudne treningi nie wychodzi mi. Nie zrozumcie mnie źle. Jestem raczej ambitną osobą i nie chcę iść na łatwiznę, ale uważam,że jeśli chce się całkowicie zmienić swój tryb życia, nie powinno się tego robić nagle, bez przygotowania. 

Na dzisiaj to tyle ;) Pozdrawiam!