Oj kochane nagrzeszyłam w weekend.... Troszkę w sobotę i troszkę w niedzielę... Ale też nadrobiłam wszystkie ćwiczenia i spacery. Nie staje na wadze.... Muszę się nauczyć ważyć raz w tygodniu..... Ale od dziś znowu biore się za robotę... Nie mam konkretnego planu, ale może coś mi przyjdzie do głowy, a jeśli nie to powtórzę plan z zeszłego tygodnia....
Wybrałam się wczoraj na długi spacer, idę i idę i sobie myślę czym dalej pójdę tym więcej drogi bedę mieć do powrotu..... No i poszłam. Jak już byłam na drugim końcu miasta to jakoś mnie zakręcił w brzuszku i sobie pomyślałam że jeszcze tego brakowało... Ale co tam wielkie skupienie i staram sie nie myśleć o tym.... Sprawa zaczęła się nasilać, a ja ide twardo... Już zaczęłam się rozglądać czy nie znalazłoby się jakieś miejsce ustronne do załatwienia potrzeby, ale gdzie tam przecież to środek miasta...Udało mi się dotrzeć do domu, ale co się upociłam, usapałam jak ta stara lokomotywa.... W pewnym momencie myślałam że nie doniosę do domu....
I tak skończył się mój spacer uffff....
Reszta dnia była spokojna i leniwa bo ćwiczenia i rowerek zaliczyłam rano...
Teraz pobuszuję po Waszych pamietniczkach.... Buziaki.
sophien
2 grudnia 2008, 07:46coś mi ta historia przypomina:)) też tak kiedys pędem-biegiem wracałam ze spacerku :) grunt ze zdążyłaś na czas ;)
bifana
1 grudnia 2008, 19:24No to miałaś spacer z przygodami. Ale co tam grunt to przeć do przodu. powodzenia.
najukochansza
1 grudnia 2008, 19:15a weekendy dla dietki sa ciezkie nie tylko dla Ciebie, mnie najczesciej przychodzi grzeszyc w weekend. ja kupilam diete, ale widze, ze to kolejna porazka, bo ja wole po swojemu i nie mam czasu na sprawdzanie co jest na diecie. Ale i tak sie musi udac!
agema4
1 grudnia 2008, 14:40gwiazdeczko cieszę się, że masz odwagę napisać o tym, że nagrzeszyłaś, ale już się bierz do roboty:))) Pozdrawiam
dagwoj
1 grudnia 2008, 13:38caly tydzien, albo nawet prawie dwa i znowu boje sie stanac na wage... bo mialo byc juz kilo mniej!!!
ikebano
1 grudnia 2008, 11:23no to miałabys przygodę:) ale wiem co czułaś...straszne przezycie1 grunt że "doniosłaś" i mozna się teraz z tego pośmiać:)
joanna1704
1 grudnia 2008, 09:09usmialam sie ale wiesz co mojego meza czesto lapie taki problem ze musi juz, natychmiast i zlapalo go na pulawskiej w wawie,myslalam ze kierownice to wyrwie w samochodzie i rad nie rad zaczelismy szukac jakiegos miejsca .jakims cudem znalazl sie parki i wyobraz sobie ze lecial jak sarna przez te krzaki i znalazl jakies miejsce ustronne hahahahha,wracaj na tory wlasciwe i raz na jakis czas mozna nam pogrzeszyc bo inaczej bysmy nie daly rady....
Barbaru
1 grudnia 2008, 09:02Dziękuje za przywolanie mnie do porzadku - masz racje, nie warto dołować sie chwilowymi slabosciami, tym bardziej widzac Twoje sukcesy :> ech, ja tez probuje sie mobilizowac do cwiczen, ale tyle co Ty to chyba by mi sie nie chcialo :P musze brac przyklad z bardziej zdyscyplinowanej kolezanki ;-)
asyku
1 grudnia 2008, 08:54jakoś mi się nie może znudzić .Jak idę do sklepu to zawsze go kupuję chociaż mam różne inne rzeczy na śniadanie.Chyba jestem uzależniona!!hi hi..pa
asyku
1 grudnia 2008, 08:33Łoj uśmiałam się ..a jak nie doniosę???,dobre.No czasami tak się zdarza,ja jak wychodzę to i 2 razy kibelek odwiedzam na siku...a i tak po powrocie jeszcze w kurtce do w.c!O grzechach twych nie wspominam,pewnie masz poczucie winy,pozdrawiam cię słonecznie pa!!hi hi
Ilona33
1 grudnia 2008, 08:07Fajna ? Ja tam nic w tym fajnego nie widze ........ wrrrrrrr, nie nawidze takich sytuacji. Ale Aśka jak zwykle staneła na wysokości zadania i dała rade ;-) Jak zwykle twarda z Ciebie sztuka .... wiec i co do planu na ten tydzien wiem, ze uda Ci sie kolejny sukces osiagnac. Tego wlasnie Ci zycze !!!
sara25
1 grudnia 2008, 07:59fajna przygoda :)