Jeszcze chyba nigdy, odkąd mam tu profil, nie dodałam dwóch wpisów jednego dnia. No to dziś jest ten pierwszy raz.
Właśnie zeszłam ze stepera. Zmęczona i spocona... jednak paradoksalnie tam właśnie (na steperze) najlepiej mi się myśli. Dziś jednak moje myśli wylewały mi się z głowy, zupełnie jak jeszcze niedawno tłuszcz z za za małych dżinsów. Ćwicząc myślę głównie o motywacji - o tym, że chcę bardzo schudnąć, ponieważ to będzie symbol zmiany w moim życiu. Dziś myślałam nie tylko o sobie, ale też o kimś, o kim od dawna nie myślałam. Powiem tak: kiedyś, dawno temu miałam wspaniałego przyjaciela - osobę, która we wszystkim mnie wspierała i zawsze w trudnych chwilach była przy mnie. Na własne życzenie jednak, rozpieprzyłam tę przyjaźń jakiś 4 lata temu. Od tego czasu nikt nie był w stanie zastąpić tej osoby, a ja tez nikogo nie dopuszczałam do siebie tak blisko. Minęły lata i nie dawno wróciłam do rodzinnego miasta. Któregoś dnia stałam na pasach, czekając na zielone światło i nagle spostrzegłam, że On stoi kilka kroków ode mnie. Poczułam wtedy, że jestem dla Niego zupełnie obcą osobą... To było jedno z najdziwniejszych uczuć, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam. Potem długo o tym wszystkim myślałam, aż zdecydowałam się po tych wszystkich latach napisać maila. Zawarłam w nim wszystko, co chciałam powiedzieć przez te lata. Tekst był szczery i pełen pokory... W odpowiedzi na moją prośbę o przebaczenie mi win, nie otrzymałam ani jasnego "tak" ani "nie".
Do czego piję... Mianowicie zmiany jakie zachodzą w naszych ciałach podczas odchudzania, wpływają jak widać na moim przykładzie, również na psychikę. Przez te wszystkie lata, owszem myślałam o tym, żeby wspomnianą wyżej sytuację wyjaśnić. Nie miałam jednak wystarczającej motywacji i pewności siebie. Bałam się, że się zbłaźnie, prosząc o przebaczenie. Teraz wiem, z perspektywy czasu, że osoba ta była jedną z najcenniejszych w moim życiu i dziś, gdy podjęłam walkę o swoją sylwetkę, bardzo przydałby mi się Jego dobre rady i wsparcie. Niestety muszę uzbroić się w cierpliwość i poczekać na rozwój wypadków. Wiem już dziś, że nie odzyskam tej przyjaźni w 100% i w kształcie, jaki miała lata temu. Jednak jeśli uda mi się choć trochę odzyskać tę absolutnie wyjątkową osobę, będzie to kolejny sukces na moim koncie. Jeśli nie - moje głupie i niedojrzałe postępowanie da mi nauczkę na resztę życia...
nat84
25 stycznia 2011, 19:01Sprawa jest skomplikowana i chyba zamiast przyschnąć przez lata nadal jest żywa. Jednak mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni. Proces zabliźniania ran rozpoczęty...
Riava
25 stycznia 2011, 18:49Czytając Ciebie w pewnych momentach czułam się tak, jakbym czytała siebie. Sama chciałabym napisać coś takiego, ale nie potrafię. Cokolwiek by to nie było, nie wiem czy umiałabym wybaczyć to odejście....