Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
303 dni do celu...dużo a jednak tak niewiele


Najwyższy czas w końcu się obudzić, codziennie sobie obiecuję że to dziś wreszcie zacznę myśleć o swoim wyglądzie ale zawsze jest cos... Wiem, że nie ma co czekać dni uciekają jeden za drugim.

Ale od początku, chciałabym się z Wami podzielić "przeżyciami" ze swojego dzisiejszego dnia :-) Miałam mieć wolne w pracy, ale że nie mogę bez niej żyć to szkoda mi było marnować urlopu, którego i tak mam jak na lekarstwo. Standardowo dzień zaczynam od kawy w pracy, po godzinie 9 jem śniadanie (dziś były to dwie kromki razowego chleba z szynką i pomidorkiem), a że dzień w pracy był dość intensywny ok 13 druga kawka i malutkie jabłuszko. Po pracy jak to ja milion spraw do załatwienia...i troszkę zgrzeszyłam. Tyle razy słyszałam żeby nie chodzić na zakupy z pustym żołądkiem no ale musiałam iść po pracy, no i kurczę skusiłam się na dwa rogale 7 Day's. Ale w domu już pełnowartościowy posiłek, jeden z tych od Ewy Chodakowskiej i musze stwierdzić, że był pyszny i syty. Po obiedzie 3 kawa... nie powinnam jej tyle pić chyba jestem od niej uzależniona. A wieczór przeznaczyłam na ćwiczenia, już nie pamiętam kiedy ćwiczyłam wieczorem, ale to naprawdę fajna sprawa. Teraz planuję mały relaks w wannie i jak znajdę siły i chęci pokręce chwilę hula hop, choć po wczoraj mam takie siniaki że nie wiem czy długo dam radę ;-p A przecież mówi się że dla chcącego nic trudnego !!!