Jestem pełna nadziei i może cos w tym jest, że nie powinno się zaczynać zmian w poniedziałki tak jak to robiłam do tej pory Dziś standardowo rozpoczęłam dzień o 5.15 śmigając na orbitreku przez godzinkę, Później szybka akcja, żeby się zebrać do pracy i w drogę... rowerem. Muszę stwierdzić, że czuć już jesień zwłaszcza rano i nawet jesienna kurtka niewiele dała bo i tak zmarzłam następnym razem trzeba się cieplej ubrać Śniadanko dziś zjadłam o 9, co prawda nie było dietetyczne bo biały chleb z szynką,serem żółtym i pomidorkiem ale liczą się chęci W między czasie 2 kawy i jogurcik. Po pracy z uwagi na to, że byłam rowerkiem wstąpiłam do banku i na rynek po malinki (bóla na pyszny deser tak łatwo nie da się zbyć ). Wpadłam do domu, szybko odgrzałam gołąbka od mamy i zawiozłam rower do serwisu, w końcu jak się często jeździ to trzeba inwestować. Po powrocie przygotowałam, wspomniany już wcześniej deser (5 pokruszonych herbatników, łyżka serka mascarpone i mus z malin...mmmmmmm pycha) i 3 kawa ! Troszkę tych kalorii jednak dziś było, ale i tak jestem z siebie dumna, nie mogę też zapomnieć że trochę ich spaliłam przy sprzątaniu mieszkania i pół godzinki hula hop A teraz już do wieczora relax........