Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
297...mogło być lepiej ;-)


Nie wiem czemu tak jest, ale zdecydowanie łatwiej jest mi wytrwać w postanowieniu co do ćwiczeń niż do trzymania jako takiej diety... Nikt nie mówił, że będzie łatwo ale to dopiero początek a ja już nie mogę wytrwać... Ehhh, no nic może kolejny dzień będzie łatwiejszy nie ma co się zniechęcać :) Ale od początku, standardowo dzień zaczęłam od ćwiczeń o 5.15, przygotowałam śniadanie i w drogę. Tyle, że dziś nie rowerkiem (stoi sobie w serwisie, mam nadzieje że jak najszybciej będzie zrobiony) choć dziś i tak musiałby zostać w piwnicy bo rano troszkę padało. W pracy jak to w pracy te 8 godzin zleciały raz dwa. W tym czasie zdążyłam zjeść sałatkę grecką z dwoma kromkami chrupkiego pieczywa, ok. 200 g winogron i drożdżówkę. Wszystko by było gdyby nie ta drożdżówka, ale i później popełniłam parę grzeszków... Ale może po kolei, po pracy pojechałam do galerii po kilka kosmetyków ( w sobotę czeka mnie wesele kolegi, więc trzeba się jakoś zaprezentować), a przy okazji kupiłam wafle ryżowe, które zdążyłam zjeść w drodze do domu. Następnie była zupa krem z cukinii ok 300 ml, 100 g winogron i do kawy obowiązkowo cos słodkiego, czyli deser który zaserwowałam sobie również wczoraj. To co mogę uznać za sukces to 30 min hula hop po pracy i jeszcze 30 min na orbitreku w akompaniamencie gry naszych wspaniałych siatkarzy na Igrzyskach w Rio. I tak to wyglądał mój dzisiejszy dzień, no i jestem z siebie dumna bo to już kolejny mój wpis pod rząd co mi się wcześniej nie zdarzało :p