Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Cisną mi się na usta słowa....


No właśnie... cisną mi się na usta słowa bo ani dziś ani jutro szans na przestrzeganie diety dużych nie mam... Rano zjem śniadanie 'zgodnie z przepisem' a potem i dziś (byłam) i jutro (będę - duza różnica czasu kochani między nami) masakra aż do kolacji - czemu - bo na budowie inspekcję robię... co to w prktyce oznacza? Lunch z budowlańcami - i tu mam wybór jak w XVIII-o wiecznym więzieniu - jeść albo nie jeść (a oni jedzą i nawet przy połówce porcji jak to zrobiłam dziś jest to ogrom kaloryczny!) a na II śniadanie lub przygryzkę mam do wyboru: ciasteczka, pączki (kilka typów), ciasta sklepowe - więc tu wybór - do kawy nic... a nie wypada się odcinac i wyskakiwać z jablkiem - to budowa.... 

Ale to tylko kilka razy w miesiącu - lub aż kilka razy w miesiącu... no ale mogliby mnie zmuszać do jedzenia wszytskiwgo - rok temu przekonałam ichniejszą 'kucharkę', że mam alergię na ziemniaki więc dostaję dodatkowy kawałek ryy/mięsa i więcej warzyw - ale mięso to deep fry - nasączone tluszczem tak że heja!

Przynajmniej rano i wiczorem sie trzymać mogę :-)

Z pozytywnych aspektów - dziś zmarzłam jak pierun, w sobotę było tak ładnie 20 na plusie a wczoraj i dziś śnieg!!!! Tak 2 czerwiec i śnieg!!! Chyba matka natura ma swoje dni i się na wszystkich boczy - no cóż - kobieta więc rozumiem ;-) Sama mam takie dni czasem...

Co poza tym - jutro basen - dziś przećwiczyłam powtórkę poniedziałku, który zrobiłam w niedzielę - motam - ale wczoraj planowałam iść na basen - zamiat poszłam w śniegu na spacer - też było ok.

Posadziłam w doniczce miętę - mam nadzieję, że wyrośnie ładnie :D