Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzień 5


Udało mi się! Ogromna pachnąca pizza leżała tuż przede mną najpierw w restauracji, potem kolejna w domu, a ja nawet nie tknęłam żadnej z nich. Dzisiejszy dzień był całkiem miły, spędzony w rodzinnym gronie :) Tylko trochę mi pokręcił w posiłkach, ale cóż, najważniejsze że nie zjadłam nic tuczącego, ani słodkiego. A możecie mi wierzyć miałam okazje. U dziadków było pełno słodyczy i to naprawdę z tych lepszych, oraz słodkie gazowane napoje. Doskonale potrafiłam sobie wyobrazić jak zjadam trochę i popijam pepsi. Przecież robiłam to przez całe lata. Teraz płacę za błędy, jednak nie chcę postrzegać tego jako karę. Naprawdę przyda mi się dłuższy odpoczynek od słodkości i próba siły woli. To nauczka aby znać umiar. Tak próbuję na to patrzeć :) 


śniadanie - twaróg półtłusty z jogurtem naturalnym, nerkowcami i suszonymi owocami
drugie śniadanie - jabłko
obiad - łosoś z warzywami
kolacja - dwie pomarańcze

aktywność:
60 min rower stacjonarny
tenis stołowy


Dzisiaj usłyszałam pierwsze komplementy, jadłam u dziadków te pomarańcze i babcia powiedziała, że już szczuplej wyglądam. Być może chciała być po prostu miła (zawsze jest), ale właściwie to może i coś w tym jest. Czuję się tak lekko :D I wiecie co? Myślę, że to przez to, że coś robię we właściwym kierunku, dla swojego wyglądu. Gdybym nic ze sobą nie robiła, pewnie miałabym w tej chwili beznadziejny humor, a ludzie postrzegają nas tak jak my postrzegamy siebie. Może dlatego Babcia zauważyła jakąś zmianę, dlatego że wreszcie mam energię. Mój brat z kolei dał mi 3 dni! Niedoczekanie! :D Kiedyś jeszcze będę potrafiła biegać tak samo szybko jak on, już ja mu pokażę ile potrafię osiągnąć :) 


Jeszcze trzy dni i sprawdzamy pierwsze osiągnięcia, mam nadzieję, że coś spadnie, choćby jedna rzecz :) Ale jeśli jedna to niech to nie będą cycki 


Pozdrawiam wszystkich serdecznie, życzę motywacji, uśmiechu i samozaparcia :)

  • angelisia69

    angelisia69

    11 lutego 2016, 13:40

    ale ty nie powinnas az tak rygorystycznie sobie wszystkiego bronic.jestes jeszcze mlodziutka,wyobrazasz sobie do konca zycia nic slodkiego ani fast foodowego nie zjesc?Lepiej miec umiar raz na jakis czas sie skusic na cos bez wyrzutow.Wyjsc ze znajomymi na pizze i zjesc 2 kawalki zamiast obiadu,czy niedzielny obiad u dziadkow.Moja droga taka obsesyjna dieta konczy sie zle dla psychiki.Mowie ci to z doswiadczenia.A mlode dziewczyny sa bardziej na to podatne

    • Natuusiak

      Natuusiak

      11 lutego 2016, 18:15

      Ja naprawdę dziękuję bardzo za rady, ale znam samą siebie i nie mogę na starcie dawać się pokusom czyhającym totalnie wszędzie. Od jednej się zacznie, a ja rzucę wszystko. Po prostu to wiem. Oczywiście, że nie zamierzam do końca życia nie jeść słodyczy i fast foodów, jednak nie chcę jeść ich dopóki nie osiągnę sukcesu. I nie mówię tu o aż 55 kg, ale może 70, 65? Żebym jednocześnie nie straciła motywacji że potrafię chudnąć.

  • Dika94

    Dika94

    11 lutego 2016, 10:12

    Wielkie brawa za determinację . Trzymam kciuki a dalsze sukcesy :)

    • Natuusiak

      Natuusiak

      11 lutego 2016, 10:28

      Dziękuję bardzo, miłego dnia :)

  • Dadzira

    Dadzira

    11 lutego 2016, 07:05

    Ja uwielbiam takie powiedzenie, że sami po sobie zmiany widzimy po 4 tygodniach, najbliżsi po 8, a świat po 12 :)

    • Natuusiak

      Natuusiak

      11 lutego 2016, 10:28

      Też gdzieś to widziałam, bardzo motywujące :D