Jutro muszę iść na ślub kolegi co mi się wcale nie uśmiecha. Ale idę bo go lubię ale jego przyszłej żony po prostu nie trawię. No ale cóż...jakoś to będzie.Z dietą ok, jakoś się trzymam i to już dosyć długo, jak nigdy. Tak długo to ja się tylko potrafiłam głodzić. Ale efekty są i to mnie cieszy.Dziś dostałam jeszcze tydzień zwolnienia tak jak chciałam. Chciał mi dać jeszcze 3 tygodnie ale się nie zgodziłam. Już się dobrze czuję i muszę wrócić do pracy bo mnie w końcu wygryzą ze stanowiska. Zresztą jeżeli nie wróciłabym do końca lipca to by awansowali pewna dziewczynę z którą nie rozmawiam od 2 lat, bo się okazała totalna świnią. A poza tym musiałabym ją szkolić a to mogłoby się źle skończyć bo pewnie wydrapałybyśmy sobie nawzajem oczy. Więc 20 lipca wielki COME BACK do pracy