Waga w dół. Kolejne 2 książki przeczytane (Papusza i Zabić Drozda). Pierwszy raz w dorosłym życiu byłam na łyżwach. Pierwszy raz w życiu pierwsza napisałam do faceta, który mi się podoba (a co! Życzenia trzeba było złożyć).
Nie biegam (tylko troszkę) bo ukształtowanie terenu (od poniedziałku jestem u rodziców) jest na razie dla mojej kondycji zabójcze. Jednak chodzę codziennie 15-20km.
Zrobiłam maseczkę drożdżową na włosy (co za cudo!), nadałam śliczny kształt paznokciom (które raz jeden są dłuższe i się nie połamały).
Pierwszy raz w dorosłym życiu spędzam też święta jako singielka. Przeżyłam choć przyznaję, że życzenia ciotki trochę mnie z pantałyku zbiły.
Jednak kot, wino, siostra, minimum smsowego flirtu i późny wieczór wigilijny można zaliczyć do wyjątkowo udanych.
Spotykam się z dawnymi znajomymi, śmieję się, nadrabiam filmy i książki. Słucham dobrej muzyki na full (wyższość domów wolnostojących nad mieszkaniem) i momentami jestem przeobrzydliwie szczęśliwa.
Choć szczęśliwsza będę jeśli przystojniak zaproponuje mi spotkanie po powrocie do domu ale staram się nie nakręcać.
A na razie przerobiłam najbrzydsze buty świata na ciepłe kapcie (do tego tylko się nadają), parzę herbatę z goździkami i pomarańczą i odpalam "Pieśni z drugiego piętra".
Serdeczne Ho! Ho! Ho!
angelisia69
25 grudnia 2015, 16:51Super ;-) w pojedynke tez moze byc fajnie,a kapciochy to na zime :P my mamy ciepla jesien hehe