Wczoraj było o tym jak się odżywiam a dzisiaj napiszę Wam o tym co i jak ćwiczę.
Zawsze bylam osobą, która lubiła sport ... oglądać :D Chodzić na mecze, widowiska sportowe, oglądać je przed tv to ja jak najbardziej, gorzej z uprawianiem.Czego efekty były w postaci nadprogramowych kilogramów. W ostatnich latach tak się zasiedziałam, że powrócić do aktywności fizycznej było mi ciężko. Zaczęłam więc szukać co będzie dla mnie dobre na początek, lekarka polecila mi pilates. Poczytalam, zobaczylam, faktycznie wydawalo się, że to będzie dobre. Po latach zastania jednak nawet wydawać by się mogło najprostsze figury pilatesa dla początkujących byly dla mnie wyzwaniem. Po 5 minutach zdychałam a ćwiczenia wykonywałam jak totalna niezdara. Masakryczne zakwasy. Do tego jak się rozruszłam to dziwnie się czułam, kręgosłup się rozruszał, mięsnie a ja czułam się jak pijana, bałam się, że się przewrócę - takie dziwne miałam odczucia a to moje ciało zaczynało znowu żyć. Były momenty, że czułam się gorzej niż przed zaczęciem diety i ćwiczeń. Ale wiedziałam, że to przejściowe i nie mogę się poddać. Z czasem było coraz lepiej, ćwiczenia wychodziły, kondycja się poprawila. Przeszłam więc na ćwiczenia na orbitreku, początki to po kilka minut by z czasem zwiększyć minuty.
Teraz ćwiczę najczęściej na orbim 5 razy w tygodniu, 10 minut rozgrzewki, nic nadzywczajnego,sama sobię ją robię, podskoki, wymachy i takie tam. Następnie 40 minut na orbitreku, na najlżejszym obciążeniu. Po tym chwilę się rozciągam. Do tego 2-3 razy w tygodniu pilates, krótka rozgrzewka i niespełna 17 minut pilatesa. Może powinnam dłużej się pilatesować ale jak dla mnie tyle mi wystarcza. Zwykle niedziela jest dniem regeneracji ale zdarza mi się, że czasami w jakiś inny dzień sobie odpuszczam ćwiczenia. Nie jest to częste ale sporadycznie nadchodzi taki dzień. Gdy czuję, że mój organzim mówi "daj mi chwilę" . Nie mylić tego z nie chce mi się, bo tak mi się też czasami pojawia ale wtedy nie ma, że nie, wtedy ćwiczę.
MInusem orbitreka dla mnie jest monotonia i patrzenie w licznik czy na zegarek poczas ćwiczeń, wtedy czas się strasznie dłuży i ma się wrażnie, że ćwiczę, ćwiczę, ćwiczę a czas stoi w miejscu a ja czuję się jeszcze bardziej zmęczona niż naprawdę jestem. Dlatego od dawna jak ćwiczę to sobie puszczam coś na kompie, oglądam jakiś serial, program w tv, myśli wtedy zajęte są tym co widzą a nie liczeniem czasu, w ten sposób 40 minut zlatuje nawet nie wiem kiedy.
To by było na tyle, udanego piątku :)
MllaGrubaskaa
9 sierpnia 2014, 09:18Też zawsze coś oglądam jak śmigam na orbim, a na licznik wieszam ręcznik co by za często na niego nie patrzeć ;))
studentka_UM_Lublin
8 sierpnia 2014, 13:30dlatego też na niektórych siłowniach montują tv przy urządzeniach :) żeby się ludzie gapili i ćwiczyli, ćwiczyli :) czas faktycznie szybciej leci, zwłaszcza jak się nie ma do kogo odezwać, bo nikt z nami nie chodzi na siłownię :) powodzenia :)) udanego weekendu ;) pozdrawiam! ps. mam prośbę. jeśli będziesz miała chwilkę i będziesz mogła wypełnić prowadzoną przeze mnie ankietę na temat nawyków żywieniowych to będę wdzięczna. dzięki z góry. tutaj masz link: https://docs.google.com/forms/d/1R8tyVMBmJwI7uaHp3uh9kjP158DKPLkHUg6rM076gdI/viewform