Staram się zawsze ważyć, mierzyć raz w tygodniu. Korci by robić to częściej ale wiadomo, różnie bywa z wagą i załamać się niekiedy można. Więc trzymam się zasady raz w tygodniu. Ale czasami robię wyjątki. Dzisiaj taki zrobiłam bo w niedzielę trochę poszalałam z jedzeniem, wczoraj na obiad zjadłam 4 knedle. Miałam jeść tylko zupę jarzynową ale babcia takie knedelki pyszniutkie zrobiła :D Jak tu się oprzeć :) Kiedyś bym zjadła z 8, teraz 4 więc postęp jest. No i chciałam zobaczyć jak się wagowe sprawy mają, tzn. przeczuwałam, że nic strasznego się nie dzieje bo wiem już jak to bywa gdy niekiedy lekko poszalaję ale nadal mimo wszystko bez przekroczenia pewnych granic i zwykle jest dobrze ale upewnić się zawsze warto. I na szczęście tym razem też jest ok, w sobotę było 91, dzisiaj jest 90,7. Także fajnie :D Nic nie przybywa, pomalutku ubywa i oby tak dalej. U mnie, u Was ... :)
MllaGrubaskaa
1 września 2014, 14:27Oj, knedlom trudno się oprzeć, ale dobrze że potrafisz zjeść ich mniej :))
Nejtiri
12 sierpnia 2014, 09:42No i super! Mnie korci codzienne ważenie i niestety ulegam.. ale już nie robi na mnie wrażenia fakt, że raz ważę już 91,78 a następnego dnia mogę ważyć i 93.. przyzwyczaiłam się już do tych wahań, oby z tygodnia na tydzień, miesiąca na miesiąc było nas coraz mniej. :) Fajne, ze Ci waga leci! Tak trzymaj :)
NieidealnaG
12 sierpnia 2014, 10:17No właśie to częste ważenie ma to do siebie, że idzie się zalamać. Raz tak, raz tak. Dlatego staram się tego unikać. I robię to od wielkiego dzwonu, szczególnie jak pojem trochę. Ale i tak mam świadomośc, że waga nie rośnie tylko dlatego, że mimo wszystko się kontroluję. Jakbym sobie pozwoliła by całkowicie popłynąć to by wesoło nie było ;) Ale najważniejsze jest to co piszesz, pomału,z tygodnia na tydzień jest nas coraz mniej :) Pozdrawiam :)