Nie miałem za bardzo czasu wczoraj pisać, ponieważ K. miał przymusowe wolne :D. Dziś pojechał na jeden dzień do siebie, pozałatwiać kilka spraw, ale wczoraj byliśmy rowerami nad jeziorem. Okej, od tego czasu jeszcze bardziej zastanawiam się, jak on ze mną wytrzymuje. Wyjechaliśmy jakoś po piętnastej, czekało nas około piętnaście kilometrów drogi rowerem w jedną stronę. No i oczywiście powrót. Trochę marudziłem, bo wiał intensywny wiatr. Ale dojechaliśmy. Musiałem pływać sam, bo on po kilku minutach wyskoczył z wody. Twierdził, że było mu zimno, no okej XD. Wszystko było pięknie, ale podczas powrotu, w połowie drogi, zaczęły mnie boleć od siedzonka hm... tylne partie ciała. Marudziłem jakieś pół godziny bez przerwy, pod koniec ciesząc się, że jesteśmy już na mojej ulicy :D. Jak tak sobie czasami myślę o moim zachowaniu, to naprawdę nie wiem, jak on ze mną daje radę. Mimo wszystko, uznaję ten wypad za udany. Z pewnością przyczyni się do mojego spadku wagi (o ile taki w ogóle istnieje :D).
Jeśli chodzi o przedwczoraj, wykonałem prawie godzinne ćwiczenia z Ewą Chodakowską i jakimiś panami, którzy jej towarzyszyli na filmiku :D. Dziś również mam je w planie i z pewnością je wykonam. Co do jedzenia, to szczególnie nie grzeszyłem, nie licząc wczorajszych wieczornych kilku krakersów. Jednak wątpię, abym od nich utył dwie tony :D.
Jutro zjeżdża się cała rodzinka na urodziny mojego ojca. Ja z K. kupiliśmy mu taki śmieszny fartuszek z nadrukiem przypakowanego pana :D. W każdym razie będzie ognisko, dużo jedzenia i alkoholu, muszę się strzec.
No i to chyba tyle u mnie, teraz piszcie, co u Was. Jakie macie plany na weekend? Jaka u Was pogoda? (Bo u mnie okropne upały, nie wiem, jak je zniosę. :c) No i przede wszystkim, jakie osiągacie postępy.
Trzymajcie się ciepło.
breena.
4 lipca 2015, 13:35Dzis do pracy i jutro do pracy:-((( i tak codziennie....
kacper3
4 lipca 2015, 11:11No u mnie tez orazy ale nie narzekam:-) i ja to kocham rower! Dobrze ze spedzasz tak fajnie czas udanej imprezk:-) :-) :-) i
eMZett
3 lipca 2015, 23:39Zapowiada się miła sobota u Ciebie :) Nic się nie stanie jak tam trochę sobie wypijesz :D U mnie weekend jak zwykle pracowity, zakupy, sprzątanie, gotowanie i takie tam, a wieczorem książka! Zazdroszczę wspólnej wycieczki rowerowej :) Szkoda że my mamy póki co jeden rower, którym ja jeżdze do pracy... :(
nieplaczmy
3 lipca 2015, 23:43Trochę wypiję, mamusia już mi przygotowała pierś na grilla, więc obejdzie się bez większych grzeszków :D. Szczerze mówiąc, ja czasami wolę mieć taki zapracowany dzień niż tylko siedzieć nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Ewentualnie można od kogoś pożyczyć :D.
eMZett
4 lipca 2015, 00:03To przynajmniej zjesz coś zdrowego, a nie jakąs tłustą kiełbache :D Powiem Ci szczerze, że mi się czasem marzy taki dzień, że usiadę i będę myśle co by tu porobic, bo już od dłuższego czasu tak nie mam niestety... Ale przeżyję, twarda jestem :D Rower kiedys na pewno kupimy, bo w Polsce jezdzilismy czesto na wycieczki wokol jeziora i przez las. Tak pięknie było... Jak ja za tym tęsknię :)
nieplaczmy
4 lipca 2015, 00:06Kiełba odpada, jem w sumie sam drób :D. Gorzej słodkie :c. Moja największa słabość :D. Już widzę te ciasteczka, torciki (ma być bezowy, jak ja go dawno nie jadłem, haha :DD). Nie da rady się powstrzymać wręcz. Ja jak mam dni wolne to chcę takie, w których nie będę mieć czasu na lenistwo, a jak mam dni zaplanowane, to chcę na odwrót. I tak w kółko :D. Może dlatego jestem taką marudą. U mnie akurat też w okolicy dużo jezior i lasów, więc mam gdzie jeździć. Niby mieszkam w ładnej okolicy, ale chyba nie do końca to doceniam.
eMZett
4 lipca 2015, 00:12To ja tez taka jestem, bez kiełbasy bym przeżyła, ale słodkim bym się mogła tak naprawdę odżywiac i bylabym szczęśliwa, ale kto tak pociągnie? :D Hahaha, ja tez trochę marudzę. Zawsze chcę tego czego akurat w danym momencie nie mam, ale jak mam w innym to marudze, że chciałabym tego co miałam wtedy gdy marudziłam, że chcę tamtego ( mam nadzieję, że jasno się wyraziłam!) Wesz, to zawsze tak jest z tym, że jak ma się coś fajnego i obcuje się z tym na co dzień to się tego tak nie docenia i nie myśli o tym, ale jak się straci to już zupełnie inaczej się to postrzega :)
Mirajanee
3 lipca 2015, 12:10Ostatnio moja miłość do roweru przechodzi samą siebie, bardzo Ci zazdroszczę miłego towarzystwa, bo ja niestety ciągle się rozmijam ze znajomymi i kończy się na samotnych wyprawach. No i nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, czasem każdy sobie lubi ponarzekać ;) Miłego dnia :D
nieplaczmy
3 lipca 2015, 12:38Ja ogólnie za rowerem nie przepadam, ale jak widać czasem się skuszę :D. Wiesz, ja w sumie z K. mieszkam, więc jest skazany na moje widzimisię odnośnie jakiś wypadów :D. Tobie również i dziękuję.
Mirajanee
3 lipca 2015, 12:43Odległość jaka dzieli mnie na co dzień od Damona to 150km, więc bardzo Ci zazdroszczę, że masz bliską osobę obok :) Co ważniejsze, dużo fajniejsze takie "widzimisię" właśnie, niż np. spędzanie ciągle czasu na kanapie przed telewizorem :D
nieplaczmy
3 lipca 2015, 12:44No ja tak rok wytrzymałem jak Ty, nie było najgorzej, bo widywaliśmy się co miesiąc przez dwa tygodnie bez przerwy. Nie mam zamiaru wakacji spędzać przed telewizorem, o nie :D.