Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Funchal trzy.


Zaczynam od malowniczych zdjęć drzwi. Z wielkiej obfitości zrobionych zdjęć (zrobiłam chyba setkę zdjęć), wybrałam dla Was według mnie najlepsze. Bardzo ciekawa reklama Starego Miasta (Zona Velha) oczywiście na drzwiach.

Trochę niepokojące, są te płomienie. Może to na pamiątkę pożarów, które w Zona Velha wybuchały.

Odnalazłam sporo interesujących portretów:

Ciekawe dlaczego ta para nie ma skręconych antenek na czapkach?. A może to ojciec wdowiec i niezamężna córka. Często pojawia się motyw tęczy.

A to zabawny akt. Jak myślicie, czy przedstawia właścicielkę domu? ;)

Tu z kolei, postacie z bajek:

Uwiecznione też zostały pieśniarki Fado:

A tu mamy rybaka, ze złowionym właśnie pałaszem czarnym,

 i barmana sporządzającego pyszną ponchę.

Trochę utopii i abstrakcji:

Często tematem przewodnim, są roślinki i zwierzątka:

A to zapewne drzwi polonistów i matematyków:

Portrety zbiorowe,

i scenki rodzajowe:

A na koniec, malowidła obrazujące wyprawy morskie.

A które drzwi Wam podobają się najbardziej?

W końcu dotarłam do fortu Sao Tiago. Budowę Fortu Sao Tiago (św. Jakuba), rozpoczęto w 1614 i zakończono 50 lat później. Był kilkakrotnie przebudowywany i obecny kształt uzyskał pod koniec XIX wieku. Od 1992 roku, mieści się w nim Muzeum Sztuki Współczesnej. Najstarsze eksponaty pochodzą z lat sześćdziesiątych, XX wieku. Muzeum ominęłam. Po wejściu na teren fortu, od razu zwróciłam uwagę na dwa piękne stare auta.

Tutaj nawet widać specjalną oprawę: fotel i czerwony dywan ;)

Ten czerwony dywan prowadzi do drzwi eleganckiej restauracji, w której najwidoczniej odbywała się jakaś uroczystość. Może wesele?

Zaczęłam się wspinać na wyższe poziomy fortu. Przez to owalne okno, miałam dobry widok na zatokę.

Wspięłam się jeszcze wyżej.

Tutaj zrobiłam sobie selfie.

Ten jacht był tak romantyczny, że poświęciłam mu osobne zdjęcie.

Na najwyższym poziomie fortu, gdzie nie spojrzeć, można było zobaczyć coś interesującego. 

Bardzo fotogeniczne dachy Funchal:

I widok na zatokę.

A tutaj zamglony, Ponta do Garajau. Klif ten zamyka Zatokę Funchal, od wschodu. W 1927 roku, postawiono na nim, kilkunastometrową figurę Chrystusa Odkupiciela. 

Chrystus skierowany jest twarzą w kierunku oceanu. Z otwartymi ramionami, wita przybywających. Zamieszczam zdjęcia znalezione w internecie:

Znalezione obrazy dla zapytania: Figura Chrystusa odkupiciela na Maderze

Znalezione obrazy dla zapytania: Madera ponta de garajau

Ostatni rzut oka na dziedziniec forteczny

i wspinam się takimi, oryginalnymi schodami   

do Kościoła Matki Bożej Nieustającej Pomocy (Igreja de Nossa Senhora do Socorro). Oczywiście kościół jest zamknięty, więc nie mam jak obejrzeć pięknych azulejos, o których przeczytałam w przewodniku. Kiedyś stał w tym miejscu kościół pod wezwaniem św. Jakuba, patrona Funchal. Został zniszczony przez potężne trzęsienie ziemi, w 1748 roku. 

Taką uliczką podreptałam do kolejnego kościoła,

a właściwie do Kaplicy Bożego Ciała (Capela do Corpo Santo). Poprzednio stał tu kościół poświęcony św. Telmowi, patronowi żeglarzy i rybaków. Kościół był wielokrotnie przebudowywany. Z dawnej świątyni zachował się tylko gotycki portal.

Później poszłam do Muzeum Wina Madera. A tu Zonk - była sobota i muzeum zastałam zamknięte. Ale sklep firmowy był otwarty. Mogłam kupić Maderę, na upominki. Polecam wszystkim opcję zakupienia Madery taniej, w sklepie firmowym, a odebranie jej dopiero na lotnisku, w sklepie wolnocłowym. Nie trzeba się z nią nosić i nie liczy się do bagażu głównego.

Wracałam przez Park Świętej Katarzyny. Wielkie wrażenie wywarło na mnie to stare drzewo. Po przejściach, ale walczy dzielnie z przeciwnościami losu, o przeżycie.

Rzuciłam jeszcze raz okiem na budynek najsłynniejszego hotelu -  Reids Palace.

Wróciłam do naszego hotelu i opowiedziałam koleżankom wrażenia z tego dnia. Potem poszłyśmy na wczesną kolację, podjeść trochę warzyw, bo danie mięsne miałyśmy zagwarantowane w ramach Wieczoru Maderskiego. Wieczór był całkiem sympatyczny. Jadłam pałasza w bananach (espada). Smakował mi, ale lepszy był pałasz z grilla, zjedzony wcześniej na obiad. Większość osób zachwycała się wołowymi szaszłykami (estapada). Podawano je dawniej na szpadach, a teraz na czymś w rodzaju szpad.

Wino było bardzo smaczne i dość szybko opróżnialiśmy butelki. Jeśli chodzi o program artystyczny, to regionalny zespół taneczny był naprawdę niezły. Wróciłyśmy do hotelu koło północy.

Przede mną lewada. Ale o tym potem.

  • renianh

    renianh

    3 kwietnia 2020, 18:21

    Jakos nie zauwazalam tych pieknych drzwi bardziej krecilam sie po ogrodach i zwracalam uwage na roslinnosc a te dzrzwi takie piekne!! Mój faworyt to syrenka na hustawce i obok ten piekny delfin ,sliczne:)))

  • agnes315

    agnes315

    17 marca 2020, 22:42

    Trochę mi się z Havaną skojarzyły te malunki, samochody oczywiście 🙂

  • Alianna

    Alianna

    17 marca 2020, 10:36

    Ależ nie umiem wybrać, które drzwi są dla mnie najładniejsze. Co prawda mam faworytów, ale wśród nich żadnej gradacji :-) Pięknie relacjonujesz swoją wyprawę, Małgoś :-)

  • wiosna1956

    wiosna1956

    17 marca 2020, 10:11

    Fantastyczne te drzwi , normalny sztos !

  • wiosna1956

    wiosna1956

    17 marca 2020, 10:11

    Fantastyczne te drzwi , normalny sztos !

    • Nieznajoma52

      Nieznajoma52

      17 marca 2020, 10:19

      To nie dziwisz się, że tyle ich zamieściłam.

    • wiosna1956

      wiosna1956

      17 marca 2020, 11:32

      Są cudne , nie wiem czy do łazienki podobnych nie zrobię