Ten dzień, dla większości z nas, był dniem miłego relaksu. Marek miał gorzej, bo prowadził samochód. Po późnym śniadaniu, ruszyliśmy na wycieczkę Doliną Duoro. Drogą N22, która ma 125 kilometrów. Niektóre odcinki były bardzo strome i wąskie. Wtedy jechaliśmy powoli. Zatrzymaliśmy się raz w punkcie widokowym i tam zrobiłam zdjęcie zakoli rzeki Duoro,
oraz malowniczego mostu podobnego do dawnych akweduktów.
Następny, tym razem dłuższy przystanek, był w miejscowości Pinhao. Wybraliśmy to miejsce, bo wokół miasteczka mają swoje siedziby słynni producenci wina porto. Dotarliśmy dość późno i byliśmy już głodni. Znaleźliśmy taką restaurację.
Zamówiliśmy tym razem bardzo różne potrawy: Marek, konkretne mięsne danie,
Iwona, rybę.
A ja, tak rzuciłam się na ośmiornicę, że dużą część zjadłam zanim cyknęłam zdjęcie.
Tym razem, do obiadu było tylko jedno wino, bo w planie mieliśmy jeszcze degustację porto.
W pobliżu restauracji, jako element ozdobny, stała prasa do wyciskania winogron.
Obok restauracji, dojrzałam dziwne budowle. Może to bunkry?
Idziemy do góry. Moją uwagę przykuł widok tarasowych upraw, przez rozbite okno.
Dotarliśmy na miejsce przeznaczenia. To tutaj, u producenta wina Foz, mieliśmy zaplanowaną degustację.
Przed wejściem do wnętrza, zdążyłam jeszcze zrobić zdjęcie miasteczka.
Degustacja była naprawdę zacna. Pokosztowaliśmy sześciu różnych win.
Puste kieliszki przed nami świadczą o tym, że nam smakowało. Najmniej przypadły mi do gustu najsłodsze. Marek nie mógł brać udziału w degustacji.
Przed wyjściem, zakupiliśmy porto na prezenty.
Jeszcze jeden rzut oka na miasteczko.
Pojechaliśmy do Lamego. Miasto szczyci się tym, że w 1143 roku, po raz pierwszy zebrały się tu Kortezy (taki ichni parlament), które uznały Alfonsa I Zdobywcę za pierwszego króla Portugalii.
Właściwie, przyjechaliśmy do Lamego by zobaczyć kościół Nossa Senhora dos Remedios (Sanktuarium Matki Bożej Uzdrowicielki), z 1761 roku.
A jeszcze dokładniej, imponujące schody do kościoła prowadzące.
Stopni jest aż 686. Rozdzielone są 9 podestami.
Oczywiście podziwiałam piękne azulejos.
Ewa zatrzymała się przy innym.
Wokół schodów jest wiele kamiennych ozdób.
Spodobała mi się ta kamienna, uśmiechnięta postać. Ciekawe, że układ palców lewej dłoni przypomina znaną wschodnią mudrę przywracającą równowagę.
Spod kościoła, rozpościera się wspaniały widok na okoliczne wzgórza i miasteczko.
Niestety zrobiło się późno i na zwiedzanie miasteczka nie starczyło nam już czasu.
W drodze do samochodu, mijaliśmy to wspaniałe drzewo. Ma się rozumieć, że musiałam mu zrobić zdjęcie.
Do Porto wróciliśmy późno. W sam raz na kolację.
Jutro lecimy do domu.
renianh
15 lipca 2020, 20:19Niesamowite to drzewo ,widoki przesliczne mozna nacieszyc oczy .Ślicze zdjecie zrobilas Ewie ,w tej czerwonej sukience pieknie sie komponuje ,urocze:)))
Nieznajoma52
15 lipca 2020, 20:58W Portugalii czuję się wspaniale.
Aldek57
14 lipca 2020, 22:25Nie wiedziałam, że Portugalia jest taka piękna.... budowle sakralne są zachwycające. Nigdy nie próbowałam ośmiorniczek, czy mają posmak ryby czy bardziej mięsa,czy są gumiaste, czy kruche:?
Nieznajoma52
14 lipca 2020, 23:07Dla mnie smak raczej nie rybi. Dobrze l są przepyszne i nie gumiaste.
Nieznajoma52
14 lipca 2020, 23:07Komentarz został usunięty
mada2307
14 lipca 2020, 17:38Teraz czekam z Twoimi wpisami na wyjazd Szymona, nie mam czasu delektować się nimi. Sama wiesz, jak to mieć gości w domu.
Nieznajoma52
14 lipca 2020, 21:35Wiem☺️