Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wodospady Marmore i pierwsza degustacja wina.
Środa.


Ten dzień, rozpoczeliśmy od podziwiania pięknych Wodospadów Marmore. Trochę historii.

W 271 r, p.n.e., konsul Manius Curius Denatus, kazał zbudować kanał odprowadzający stojące wody rzeki Vellino, aby mieszkańcy miasta Rieti nie umierali wśród mokradeł, na malarię. Wybudowanie kanału sprowadziło, na niżej położone Trevi, zagrożenie powodziami. W późniejszym czasie, na polecenia papieży, kanał był wielokrotnie naprawiany i przebudowywany.  Za każdym razem zmieniano nazwę kanału, na imię kolejnego papieża. Podczas jednej z modernizacji, dodano zawór do regulacji przepływu wody. Dopiero w 1787r., kolejna modernizacja zmieniła uskoki poniżej wodospadu, co nadało mu obecny wygląd. Z przepływu takiej ilości wód skorzystały, najpierw huty stali, a potem elektrownia.

Po wyjściu z autokaru, ruszyliśmy pod wodospady.

Na wstępie, przyjrzeliśmy się tablicy informacyjnej. Jest bardzo dokładna i malownicza.

A potem podeszliśmy na pierwszy punkt obserwacyjny. I zdziwił nas tak skromnie wyglądający wodospad. Okazało się, że elektrownia, tylko w określonych godzinach (11 -13, 17-19), przekierowuje do niego wodę. My na szczęście, przyjechaliśmy przed jedenastą.

Ustaliliśmy, że o 13 spotykamy się przy autokarze. I każdy powędrował dalej w swoim tempie. Na mojej trasie natknęłam się na to oryginalne drzewo...

i malowniczy mostek, wiszący nad potokiem.

Dotarłam na kolejny punkt obserwacyjny. I zaczęło się. Jak widać niektórzy schowali się przed wszechobecną wodą, pod pelerynami. Ja przy tym upale stwierdziłam, że ten prysznic dobrze mi zrobi :)

Woda dopiero się rozkręcała. 

Koleżanka zrobiła mi zdjęcie na tle wodospadu.

Ruszyłyśmy dalej, aby pooglądać różne urokliwe zakątki.

Z wodospadowej wody, płynie taki ładny potok.

No i kolejne zdjęcie, które koleżanka zrobiła mi w tym pięknym miejscu.

Spacerujemy dalej i natykamy się na kolejne cuda.

Nadszedł czas na piknik, w tak pięknych okolicznościach przyrody. Niestety, nie zrobiłam żadnego zdjęcia. Przyjemnie najedzone, wróciłyśmy do wędrówki. Ale teraz kierowałyśmy się już powoli, w kierunku wyjścia. Co nie przeszkadzało w robieniu kolejnych zdjęć.

Wróciłyśmy pod odgałęzienie wodospadu, pod którym wcześniej byłyśmy.

Niżej, woda płynie już spokojnie. No w miarę.

Weszłyśmy już na główną trasę i zobaczyłyśmy kolejne cudo.

A kakwałek dalej, następne.

Przybliżyłam główną część wodospadu.

Idąc dalej, obróciłam się do tyłu i zrobiłam zdjęcie.

Było fantastycznie. Coraz więcej osób zatrzymywało się, aby podziwiać wodospad. Kiedy nadeszła pilotka, poprosiliśmy aby pozostać dłużej, do czasu zakręcenia zaworu.

Wody w wodospadach robiło się coraz mniej. Ale nie czekaliśmy do momentu, kiedy woda zacznie tylko ciurkać, Trzeba było ruszyć do autokaru. Szkoda było mi tych ludzi, którzy dopiero teraz wchodzili na teren Wodospadów Marmore. Widocznie nie sprawdzili, w jakiej porze dnia najlepiej tu przyjechać.

A potem, pojechaliśmy na degustację win. Na teren winnicy, wjeżdżaliśmy tą piękną, cyprysową aleją. Zdjęcie zrobiłam już po wyjściu z autobusu, więc nie oddaje w pełni jej uroku.

A przed tym starym budynkiem, czekaliśmy na rozpoczęcie zwiedzania winnicy Neri.

Zaczęliśmy od wejścia na dziedzinec, na którym jeden z właścicieli winnicy opowiedział nam jej historię. Ta budowla jest naprawdę stara.

Z tego miejsca, roztaczał się piękny widok na winorośla i okolicę.

Ruszyliśmy dalej, wzdłuż szpalerów donic z drzewkami cytrusowymi.

Po drodze, mijaliśmy piękne rośliny.

I to głównie, kwitnące, kolczaste sykulenty.

 Wino wytwarza się w tych metalowych kadziach.

A w tych dębowych beczkach, dojrzewają droższe wina.

Pokazano nam także, schowane głębiej i w ciemnościach, butelki najlepszych i najdroższych win.

Nadszedł czas na najsmaczniejszą część wycieczki. Na degustację win, w cieniu drzew. Mojej koleżance, najwyraźniej smakowało :)

A oto wina, które degustowaliśmy.

I ruszyliśmy w dalszą drogę, do pierwszego miasta tego dnia, Orvieto.