Tak było dobrze i nagle odpuściłam. Nie wiem dokładnie, w którym momencie, ale niestety wszystkie sukcesy żywieniowe zamieniły się w porażkę. Jednak nie poddaję się i zaczynam od nowa. Na dodatek zapisałam się na bieg 5 kilometrowy w przyszłą sobotę i fajnie by było dać radę... tylko, że nie biegałam od lipca... a i w lipcu biegałam może ze dwa razy. No nic, nie tracę nadziei, że jednak dam radę :)
carmelek...
19 września 2015, 16:51powodzenia!:)