Podoba mi się stwierdzenie, że styczeń to darmowy miesiąc próbny, a wcielanie w życie noworocznych postanowień zaczynam od lutego. ;-) Zawsze jest jakaś przyszła data: od poniedziałku, od chińskiego Nowego Roku, od początku Wielkiego Postu etc. Taka przyszła data jest szczególnie atrakcyjna, jeżeli wczoraj zeżarło się donuta, a jutro ma się człowiek spotkać na piwie ze swoim najlepszym kumplem, który jest w strasznym dołku. Ale nauczona latami doświadczeń staram się nigdy nie odkładać diety. Nawet jak popełnię jakieś wykroczenie, a niestety często mi się to zdarza, staram się kontynuować, chociaż wiem, że ten toczony pod górę kamień znów mi spadnie. ;-) No ale niezupełnie jest to jednak syzyfowa praca, bo - odpukać - nigdy nie wróciłam do mojej największej wagi i obecnie na zdjęciach wyglądam dużo lepiej niż sześć lat temu. Po zdjęciach naprawdę widać jak się traci kilogramy. Zrobiłam sobie na początku roku takie fotki "motywujące" i mam wielką nadzieję, że będzie widać różnicę, gdy zrobię sobie nowe fotki na początku 2019.
Greta35
19 stycznia 2018, 11:56Walczymy do konca...nie ma zmiluj sie...samo sie nie zrobi i nie bedzie cudu :)