Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Prawie już, jeszcze troszeczkę...


Ciężki tydzień za mną. Stres, stres i jeszcze raz stres. Na szczęście mamy weekend i mogę trochę zwolnić. Rano stanęłam na wadze. Po tym co zobaczyłam powinnam skakać z radości: 59,7. Toż to prawie już,  już tak niewiele brakuje, jeszcze troszeczkę. Wiem, że to praktycznie 60 ale zobaczyłam tę wymarzoną piątkę z przodu. Naprawdę powinnam być bardzo zadowolona, a tylko uśmiechnęłam się lekko do siebie. Nastrój  mam ostatnio kiepski.  Aby odreagować stres  dałam sobie wycisk. Na rozgrzewkę 20 km na rowerku, dalej ćwiczenia z Tiffany Rothe: Boxer Babe, Chiseled Chair Challenge, Booty Shaking i z FITTAPY  na idealne, smukłe ramiona i ręce. Wszystko razy dwa, a  do tego jeszcze 50 brzuszków.  Popołudniu godzinny spacer. Tego mi było trzeba. Teraz niestety czuje się jakby ktoś spuścił ze mnie powietrze.  Obawiam się, że nadchodzi migrena. Oby tylko nie była to jedna z tych, które trwają dwa dni. Wzięłam tabletkę, mam gorącą herbatkę i ciepły koc, w tle cicho leci chillout. Relaks. Miłego weekendu :)