Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

"Odchudzanie to jedyna gra, w której wygrywa ten kto traci"

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 611
Komentarzy: 4
Założony: 28 listopada 2013
Ostatni wpis: 18 stycznia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nonperfect85

kobieta, 39 lat,

164 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 stycznia 2014 , Skomentuj

Trwam. Dalej trwam. Chociaż nie powiem, bo czasem zdarzy się gorszy dzień i na coś tam sobie pozwolę. 

Rano stanęłam na wadze i co zobaczyłam? 57 kg! Z każdym kolejnym zgubionym kilogramem buzia cieszy się coraz bardziej :)

Usłyszeć komentarze znajomych, (którzy dawno mnie nie widzieli) w stylu „ale fajnie wyglądasz”, „za każdym razem jak Cię widzę to jest Ciebie coraz mniej”  bezcenne. To dla mnie ogromna motywacja by walczyć dalej. Oczywiście zdarzają się  i tacy, którzy chyba chcą zdemotywować mówiąc „jak długo jeszcze na tej diecie wytrzymasz?”, „no ja nie wiem, jak skończysz tę dietę to żeby efektu jojo nie było…” i tym podobne.  Ale ja im jeszcze pokażę. Nie mam zamiaru wrócić do poprzednich nawyków żywieniowych. Będę się starać, aby moja „stara” waga nie powróciła.

To był bardzo pozytywny dzień :)

5 stycznia 2014 , Komentarze (4)

Dałam radę, naprawdę dałam radę!

Udało mi się przetrwać czas świątecznych pokus. Waga dziś wskazała 58,5 kg. Cały dzień towarzyszył mi uśmiech na twarzy. Strasznie się cieszę. :)

Znalazłam w sobie siłę żeby walczyć ze sobą i ze swoimi złymi nawykami. Na tym nie poprzestanę. Walczę dalej!

Chcieć znaczy móc! :)

19 grudnia 2013 , Skomentuj

Waga bez zmian. Jem tak  jak powinnam więc dlaczego mnie nie ubywa? A dlatego, że ostatnio mniej ćwiczę.

Zapamiętać: Sama dieta to nie wszystko. Ruch, ruch i jeszcze raz ruch!

I nie ma wymówki, że czasu brak. Muszę tak przeorganizować dzień żeby te 1,5 h na ćwiczenia znaleźć. Choć teraz przed świętami łatwe to nie będzie.

No właśnie , święta. Jak je przetrwać? I Jak przetrwać  te dwa, trzy dni przed nimi podczas przedświątecznych przygotowań? Pokus na pewno będzie wiele. Aż tak silnej woli nie mam i na pewno skuszę się na  coś na co niekoniecznie powinnam, ale nie zamierzam przesadzać. Pewnie usłyszę " przestań, raz na jakiś czas przecież można sobie pozwolić”. Niby tak, ale z drugiej strony raz sobie pozwolę, potem kolejny i popłynę. Dużo pracy włożyłam w to co już osiągnęłam i nie chcę tego zaprzepaścić.

Keep calm it's only Christmas. :)

 

7 grudnia 2013 , Skomentuj

Ciężki tydzień za mną. Stres, stres i jeszcze raz stres. Na szczęście mamy weekend i mogę trochę zwolnić. Rano stanęłam na wadze. Po tym co zobaczyłam powinnam skakać z radości: 59,7. Toż to prawie już,  już tak niewiele brakuje, jeszcze troszeczkę. Wiem, że to praktycznie 60 ale zobaczyłam tę wymarzoną piątkę z przodu. Naprawdę powinnam być bardzo zadowolona, a tylko uśmiechnęłam się lekko do siebie. Nastrój  mam ostatnio kiepski.  Aby odreagować stres  dałam sobie wycisk. Na rozgrzewkę 20 km na rowerku, dalej ćwiczenia z Tiffany Rothe: Boxer Babe, Chiseled Chair Challenge, Booty Shaking i z FITTAPY  na idealne, smukłe ramiona i ręce. Wszystko razy dwa, a  do tego jeszcze 50 brzuszków.  Popołudniu godzinny spacer. Tego mi było trzeba. Teraz niestety czuje się jakby ktoś spuścił ze mnie powietrze.  Obawiam się, że nadchodzi migrena. Oby tylko nie była to jedna z tych, które trwają dwa dni. Wzięłam tabletkę, mam gorącą herbatkę i ciepły koc, w tle cicho leci chillout. Relaks. Miłego weekendu :)

28 listopada 2013 , Skomentuj

Już od jakiegoś czasu czułam się źle we własnej skórze. Mankamenty figury próbowałam ukrywać pod szerszymi ubraniami. Wylewające się boczki, obwisłe ramiona, grube uda, cellulit trzeba jakoś zakryć. Jak się doprowadziłam do takiego stanu? Wiadomo, zła dieta, nieregularne posiłki, siedząca praca i brak ruchu. Mówiąc wprost, po prostu lenistwo. Wagi unikałam jak ognia. Wolałam nie wiedzieć ile konkretnie wskaże, bo i tak wiedziałam że dużo za dużo.

 Co spowodowało, że zaczęłam się odchudzać? Ano właśnie wynik, który wskazała waga. Lipiec bieżącego roku, stanęłam na wadzie i przeżyłam szok. Prawie 74 kg! Spodziewałam się, że będzie dużo, ale nie aż tyle! No ale cóż, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Sama sobie to kobieto zrobiłaś to teraz sama musisz z tym walczyć. Nikt za Ciebie tego nie zrobi. I zaczynasz od dziś, od teraz a nie od jutra. I tak się zaczęło.

Czym dla mnie jest odchudzanie? Na pewno nie głodzeniem się. Po pierwsze nie ma to najmniejszego sensu. Jedzenie „jednej marchewki” dziennie i picie wody nie dostarczy energii  na cały dzień. Ja na takiej „diecie” długo bym nie pociągnęła. Raz, że zniechęciłabym się do odchudzania, a dwa odstawię taką dietę i co? Efekt jojo, a  powiedziałabym  że nawet podwójne jojo gwarantowany.

Dla mnie odchudzanie to przede wszystkim zmiana trybu życia. Po pierwsze wprowadzenie innych nawyków żywieniowych. Ograniczenie  jedzenia, zwracanie uwagi na to co jem  i regularność posiłków. Nie jem dwa  razy dziennie jak to mi się dawniej czasem zdarzało, ale cztery-pięć razy. Lepiej częściej mniejsze porcje, niż pół lodówki na raz. nie stosuje jakiejś konkretnej diety.  Zwracam uwagę na to co kupuje, czytam etykiety. Gotuje sama, nie jadam na mieście. Po drugie ruch. Zaczęłam od roweru stacjonarnego i spacerów. Z czasem zaczęłam ćwiczyć. Nie ukrywam, że z ćwiczeniami zawsze byłam na bakier. Ale na tę chwile mogę powiedzieć, że nawet je polubiłam. Mam kilka swoich ulubionych zestawów. Nie ćwiczę codziennie, ale już nie winne jest temu lenistwo a zwyczajnie brak wolnego czasu. Trzy-cztery razy w tygodniu staram się wygospodarować jakieś 1,5h na ruch.

Pierwsze dni nie były miłe, ale wiadomo początki są najtrudniejsze. Z czasem się jest łatwiej. Nie powiem, bo są chwile słabości i czasem pozwalam sobie na coś „niedietetycznego”. Mam jednak nadzieję, że uda mi się osiągnąć zamierzony cel. Jeszcze dwa kilogramy i będzie  wymarzona piątka z przodu. A potem może jeszcze mniej. Czas pokaże. Póki co jestem bardzo zadowolona z tego co już udało mi się osiągnąć. Gdyby pół roku  temu ktoś powiedział mi, że zrzucę tyle to kazałabym mu się w głowę popukać. Ja i dieta? Niemożliwie. A jednak. Trzeba tylko w siebie uwierzyć.

Mam nadzieję, że pomożecie mi wytrwać i może mój przykład też komuś pomoże się zmotywować :)