Uczę się, próbuję się uczyć...ale w ciąży się chyba nie da:(. To moje spanie mnie tak prześladuje, że już nie potrafię z nim walczyć. Wczoraj czytałam chyba pół godziny i postanowiłam (na chwileczkę) położyć się do łóżka z książką oczywiście. I jak się tak "na chwileczkę" położyłam, to obudziłam się o 4.30. No bo jak ktoś śpi od 20.30, to do 4.30 jest już na maksa wyspany. Ech...Więc sobie rano się pouczyłam do 7.00. Szlak by to trafił!:) Jak dotąd uczyłam się nocami, nie raz miałam kryzysy spaniowe - ale potrafiłam z nimi walczyć. No niestety - w ciąży moja siła walki zdecydowanie spadła.
Poza tym wszystko dobrze. Zaniosłam dziś siki do badania (wczoraj, przy pobraniu krwi też miałam, ale z braku pojemnika na mocz postanowiłam że jak za dawnych czasów zaniosę w szklanym słoiczku:) - panie mnie niestety zignorowały i tłumaczenia, że "kiedyś się tak robiło" też:) zatem dziś zaniosłam w profesjonalnym pojemniku). A jutro idę do lekarza na przegląd podwozia. No a w niedzielę zaczynamy już 17 tydzień ciąży:).
Jeszcze się tylko poskarżę na moją wagę. Ważyłam już prawie 64 kilo... wczoraj rano było 63,5, dziś rano 63,1. Biorąc pod uwagę to, że jak zaszłam w ciążę miałam 62,1 to nie wiem jak to wszystko interpretować. Dodam jeszcze, że jem tyle, ile nigdy wcześniej nie jadałam:/ No nic...będzie dobrze.
A tymczasem wracam do pracy, bo jakaś kobylasta umowa na mnie się zwaliła.
Pozdrawiam