Niestety, urlop się skończył, wróciłam do pracy, nie jest dobrze:( Wypoczęta jestem fantastycznie, ale szkoda, że już praca:(. Ech...
Barcelona jest fantastyczna, przepiękna, romantyczna, urocza i ciepła. W kilku słowach można to tak opisać:). Później wkleję zdjęcia. Wyjazd był naprawdę udany.
Co do wagi, to 61 nadal. Choć jak wracałam, to miałam nadzieję, że na wadze będzie niej, bo spodnie, w których leciałam "do" Barcelony wydawały się jakieś luźne:). Bardzo dużo tam chodziliśmy, cały czas w ruchu, dużo pływałam. No ale też jadłam przeróżne pyszności:). Dlatego też nadal 61 na wadze. A jeszcze w sobotę mieliśmy wesele:) Również pyszne jedzonko:). No ale najważniejsze, że waga nie urosła:)
Wciąż czytam tę książkę, o której pisałam we wpisie niżej. No i fajna. może nawet się zastosuję:). Bardzo spodobało mi się racjonalne podejście autora do jedzenia, wagi, zdrowia i wszystkiego co się z tym wiąże. Już wiem, o co chodzi z tym cukrem we krwi, insuliną, trzustką i takie tam. Generalnie można jeść prawie wszystko, tylko trzeba unikać niektórych połączeń. Podoba mi się to, polecam. Dziś jadłam śniadanie białkowe - zgodnie ze wskazówkami. No zobaczymy co będzie dalej.
Buzia, żółwim tempem wracam do pracy.