Jutro wyjeżdżamy do Hiszpanii, a dziś już drugi dzień z rzędu na wadze mam 61 kg :D. Jak wielka jest moja radość to tylko mój mąż wie...tzn będzie wiedział...jak się obudzi:) No nic, jestem z siebie bardzo dumna, choć nie osiągnęłam celu. Ale 61 kg to bardzo dobry wynik. A na urlopie będzie dużo ruchu, więc wrócę z jeszcze lepszym wynikiem:)
Koleżanka pożyczyła mi książkę: "Szczupła bez wyrzeczeń. Metoda Montignac". Poczytuję sobie dla relaksu i myślę, że nie jest to całkiem głupie:). Można się zastanowić nad wprowadzeniem pewnych stałych zmian do jadłospisu, a wręcz do życia - bo to przecież ma być nie dieta, a filozofia życiowa:). Jak przeczytam to powiem, czy warto.
Poza tym to przygotowania do wyjazdu trwają, dziś tylko się spakować i jutro z samego rana w drogę...na Okęcie :)
A Paweł dziś jeszcze jedzie na mistrzostwa europy w koszykówce. Szczęściarz:) Sama bym pojechała:). Ale on jest większym miłośnikiem kosza, i ma lepszych kolegów ;).
Pozdrówki dziewczyny...i do zobaczenia po urlopie:)