Dziś rano 0,30 dag mniej, czyli wychodzi na to, że wody się już pozbyłam i zaczynam sobie chudnąć. Te 3,5 kg nawet widać. Co do dbałości o ciało wyregulowałam sobie brwi. Znajomy, który z dużym zdziwieniem obserwuje moje poczynania stwierdził, że jeszcze jak się w sukienkę ubiorę to on zacznie wierzyć w cuda. Kto wiem może się i ubiorę. Co do tych wszystkich zabiegów cielesnych to traktuje je wyłącznie jako element diety. Poważenie. To, że jestem gruba nie oznacza, że mam być niezadbana. A poza tym mój wewnętrzny tyran uparł się zmienić we mnie wszystko, nie tylko wagę. Co od jedzenia wczoraj policzyłam sobie kalorie jakieś 1200 wypadło, więc przestałam się specjalnie martwić. Łaknienia i potrzeb jedzeniowych dalej zero. Stworzyłam potwora.
Jedzenie:
3 kromki grahama z masłem, żółtym serem, małosolnym, pomidorem
pęczek rzodkiewek
jabłko
zupa fasolowa z makaronem
truskawki mrożone
kawa ze śmietanką
2 kubki herbaty czerwonej
1,5 l. wody
1 l. coli light
Ruch:
10000 kroków, z czego 5000 nordic walking
28 km na rowerze – większość trasy pod wiatr
4 dzień a6w i kaloryferka
moniq1989
13 maja 2009, 20:29Tak trzymać:) Pozdrawiam ciepło:)
monput
13 maja 2009, 12:23...za kopniaka :)) Już mi dziś lepiej, trzymam się i trzymam kciuki za Ciebie również "Maleńka" ;)
oficjalnaJ
13 maja 2009, 11:05łapać tego Twojego potwora za ogon :-) Żeby tylko te moje ciasta jakieś bardziej zakalcowate wychodziły ... eeech ;-) Miłego dnia.