Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Byle do jutra, do szesnastej


20 wrześnie 2013

90,1 kg ale ważyłam się po wypiciu coli, więc nie mam zielonego pojęcia jak to wpłynęło na całokształt.  Medale dosłali na biegi. Zastanawiam się co nie zostało zabrane i o czym zapomniałam. Rano się okaże. Jak przeżyję jutrzejszy dzień to przeżyję wszystko. Przynajmniej do następnego roku.

Wystraszyłam się i to mocno. Mój szacowny tatuś nagle zaczął wzywać pomocy. Zanim zbiegłam po schodach miliony rzeczy przeszły mi przez głowę. Bardzo złych rzeczy. W krzyku był niepokój. No i okazało się, że szacowny staruszek potrzebował pomocy przy obieraniu grzybów. Co przeżyłam to moje.

A pro po grzybów. Na 1,60 kg borowika znaleziono w lasach niedaleko mnie. W niedzielę nie ma bata. Jadę na małe polowanie na prawe. 

Nie ćwiczę, nie chodzę, nie biegam., ba ja nawet nie odchudzam się z własnej woli. Ale mimo wszystko kocham to uczucie, bycia zmuszaną do czynności których nie chce mi się wykonać. Takie małe zboczenie.

 Opowiadanie napiszę. Już wiem jak. Tylko muszę trochę ochłonąć. To nie było fair. 

Jedzenie:

Kanapki 546

Leczo 400

Śliwki 135

Kawa 80

Cola 2

Grzyby 33

Razem 1196

  • lovecake33

    lovecake33

    21 września 2013, 09:42

    No małe zboczenie :DDDDDD Ja Ci nawet tego zazdroszczę, bo jestem z natury buntowniczką i jak mnie się do czegoś zmusza to budzi się we mnie diabeł i przekora. Zazdroszczę tych grzybów!