Dzisiaj rano ze zdziwieniem zarejestrowałam spadek - 60,8 kg. Jeszcze trochę i dobiję do przedciążowego poziomu 59, czytam wiele pamiętników i wniosek jest jeden - do diety konieczne są ćwiczenia, żeby zyskać choć trochę jędrności, a mi wciąż brakuje czasu. W dodatku przez zimę i przeziębienia dzieci nawet codzienne spacery nie są takie oczywiste, a zawsze to trochę ruchu... Oby do wiosny. Nadal jestem na diecie bezmlecznej, brakuje mi jogurtow, ale odkryłam kilka smakołyków zastępczych - suszone morele, rodzynki, płatki ryżowe z jabłkiem i cynamonem, w kontrolowanych ilościach oczywiście.
cancri
5 grudnia 2012, 11:05Super, jakbym miała Twoją wagę to bym skakała ze szczęścia ;-))) Ja np. dużo ćwiczę, a diety nie pilnuję, i co się oszukiwać, ciało jędrniejsze, ale o efektach nie ma mowy.
sarna88
5 grudnia 2012, 10:45powodzenia. gratuluje wyniku :)