Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
ED=przekleństwo


Nawet nie wiem kiedy w to "wpadłam".
Zaczęło się niewinnie.. Teraz jestem więźniem własnego ciała.
Cały czas myślę o tym kiedy mogę coś zjeść, co to będzie, ile tego będzie i przede wszystkim ILE BĘDZIE MIAŁO KALORII i co zrobić żeby miało ich jak najmniej.
Chcę to zmienić, nie chcę tak żyć. Ale nie chcę iść z tym do psychologa.
Rodzina chce mi pomóc, ale jak na razie ja odrzucam tą pomoc, sprawiam im ciągle przykrość.
Nigdy nie byłam gruba, chciałam troszkę schudnąć, wyrzeźbić ciało..
CO Z SIEBIE ZROBIŁAM?
Obsesyjnie myślącą o jedzeniu osobę, słabą i wiecznie zmęczoną.
Kochałam słodycze, ale teraz obrzydziłam sobie je do tego stopnia, że patrzę na nie, bardzo mam na nie ochotę ale NIE, nie pozwolę sobie raz na jakiś czas na cukierka, kawałek ciasta, na nic bo przecież to zrujnuje figurę (jeśli to w ogóle można jeszcze nazwać figurą).
Chciałabym żyć normalnie, jak kiedyś.. ale boję się, że PRZYTYJĘ.
Ta obawa przed tyciem jest dla mnie ważniejsza niż moje zdrowie..
Co się ze mną stało.. nie chcę tak żyć.