Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zabiegać złość


Podczas dzisiejszego porannego biegania miałam ochotę posłuchać muzyki z telefonu. Rozplątałam słuchawki, podłączyłam - wszystko ok. Później jednak mój super-mądry telefon zapytał czy chcę włączyć jakąś funkcję a ja wiele nie myśląc nacisnęłam łaskawie, że może sobie ją włączyć jak mu się podoba. To niestety był błąd bo później za każdą próbą puszczenia piosenki po 2 sekundach włączało mi się wybieranie głosowe i na wyświetlaczu polecenie "Teraz mów". Wszelkie próby wytłumaczenia mojemu telefonowi, że nie mam ochoty teraz do niego mówić, tylko chcę posłuchać muzyki jakoś nie robiły na nim wrażenia. Wyszłam biegać bez słuchawek w uszach, mocno zdenerwowana. Gdy czytałam na różnych stronach o bieganiu, że pozwala ono wyładować złość i łagodzi stres - nie wierzyłam. Teraz muszę potwierdzić - tak jest naprawdę. 

Jak tu się złościć na biedny telefon (samotny coś jest- chyba muszę częściej do niego mówić ;), skoro tak pięknie grzeje słonko, śpiewają ptaszki a drzewka puszczają pierwsze listki? Odnośnie słonka- nawet za mocno mnie dzisiaj trochę grzało. Pod koniec trasy żałowałam bardzo, że zamiast czarnych długich leginsów (wiadomo - nie lubię pokazywać swoich nóg) nie mam na sobie szortów - jak najkrótszych. Jak tak dalej pójdzie będę śmigać w krótkich spodenkach i niech sobie ludzie patrzą jak chcą na moje brzydkie ogromne uda. 

Dzisiaj biegałam nad wartą i google maps twierdzi, że zrobiłam (zaledwie!) 3,5 km muszę chyba znaleźć nieco dłuższą trasę a szkoda, bo ta jest bardzo przyjemna jak na początek. Wracając znalazłam sporą kępkę fiołków, które nawet pachniały ;] Teraz jem sobie po-biegową owsiankę z nesVity. Jest słodka, bardzo słodka i praktycznie nie czuję innych smaków. Już zapomniałam jak smakuje słodka owsianka i stwierdzam, że chyba wolę zwykłą, zupełnie nie słodzoną ewentualnie z małą szczyptą soli.