Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
042 - Analiza wpadki


Tak sobie rozmyślam to dlaczego mi się nie powiodło i zauważyłam pewną analogię co do ostatniego odchudzania, a mianowicie zatrzymałam się na tej samej wadze i ponownie zaczęłam tyć (119). Mam wrażenie, że to jest tak, że czuję się z taką wagą w porządku, myślę o tym, żeby schudnąć, ale tak naprawdę to nie czuję takiej potrzeby do końca i zaczynam jeść więcej, bo jedzenie jest dla mnie niewątpliwie dużą przyjemnością.

Zastanawiam się jak to przeskoczyć, bo ewidentnie - problem tkwi w umyśle.

Zastanawiam się czy nie jest też tak, że jak moje otoczenie, po prostu przestałam wierzyć w to, że uda mi się schudnąć trwale.

Dużo rzeczy mnie zastanawia. Skąd moje niepowodzenia. Muszę to porozbierać na części i poukładać w odpowiednim porządku.

A waga znowu skoczyła -122.5
Wszędzie czytam, że waga rośnie przed okresem - dlaczego moja po? :P (pytanie retoryczne)
  • Al1982

    Al1982

    2 maja 2013, 17:46

    hej, mam podobne myśli jak Ty:) również czuję się na ogół dobrze, i wogole nie zauważam swojej wagi (jest podobna do Twojej); tylko w momentami przychodzi uświadomienie sobie wielkości tej wagi i sylwetki, np. zakup sukienki na wesele, rajstop, zdjęcia szczególnie te z lata itp. wiem, że powinno się dbać o siebie dla siebie, ale mi odchudzanie ( również inne rzeczy) wychodzą znacznie lepiej, gdy robię je z myślą o kimś - a nie gdy tylko robię coś dla siebie; mam teraz trochę więcej czasu, więc postanowiłam schudnąć internetowo ;) z vitalią, dopiero zaczynam i jedno z moich postanowień to starać się często patrzeć obiektywnie na swój wygląd, odrobina krytycyzmu przy tak dużej wadze nie zaszkodzi, metr czterdzieści w tyłku to zdecydowanie za dużo, nawet jeśli mnie egoistycznie jest z tym dobrze pozdrawiam i życzę sukcesów:)

  • Adriana82

    Adriana82

    2 maja 2013, 15:24

    Najgorsza jest właśnie ta przyjemność jedzenia - ja na dodatek żarciem się pocieszam. Piszesz, że czujesz się z tą wagą w porządku i może to jest podstawowy problem. Skoro jest ok to po co narażać się na niewygody diety. Ja np. źle się czuję z ciałem jak mam nawet w tej chwili, dlatego pomimo załamek w próbach nie ustaję :) Może spróbuj zbijać wagę treningiem. Jedz tyle ile dziennie potrzebuje Twój organizm - pi razy drzwi to, co da kalkulator, choć ten na Vitalii przegina - powiedzmy 2300 kcal a deficyt energetyczny wywołuj treningiem - może przy okazji polubisz ćwiczenia :) Powoli, bo powoli, ale powinnaś w takim układzie chudnąć.