Moje "odchudzanie" jest bardzo powolnie, ponieważ nie jest standardowym odchudzaniem. Nie jestem na diecie. Staram się po prostu jeść zdrowo. Czasem zmobilizuję się do ruchu, ale to raczej rzadziej. Może wrócę do biegania w tym miesiącu - chciałabym.
A przyszłam, bo waga mi w końcu znowu spadła. Po zawiłościach związanych z okresem, kiedy to tuż przed ważyłam o 4 kg więcej niż kilka dni wcześniej (sic!) to po waga nie tylko wróciła do normy, ale wręcz zmalała. I ważę najmniej w mojej karierze w vitalii bo 117.6 - mniej więcej tyle ważyłam najmniej w roku 2012. Wszystko co poniżej to już będą lata wcześniejsze. Do 112 rok 2011, do 107 rok 2010, do 103 rok 2009 i tak dalej. Jak widać tyłam z roku na rok i myślę, że uda mi się to przerwać.
Właśnie zajadam pyszne śniadanie - ogórek, pomidor i cebulka. Może dobiorę do tego pieczywo chrupkie, jeszcze nie wiem. Chciałam to połączyć serkiem wiejskim, ale dzisiaj same warzywa tak mi smakują, że zrezygnowałam.
Wróciłam do picia capuccino. Okazało się, że rezygnacja z niego jest bez sensu, bo mam jakąś taką nieprzemożną potrzebę picia kalorii, a jak nie piłam capuccino to jakieś soki strasznie słodkie, a to cola (i to nie light!), a to piwo i tak dalej. Więc stwierdziłam, że lepiej już zostać przy capuccino, bo nie wyrządzało mi większych szkód na wadze, piło się przyjemnie i mniej głodna byłam po śniadaniu.
W ogóle kiedyś miałam aspiracje prowadzić pamiętnik tutaj w miarę regularnie. Zmieniłam zdanie - mam ciekawsze rzeczy do roboty, więc będę wpadać tutaj tylko w razie większej potrzeby, żeby pochwalić się drobnym sukcesem, wyżalić z porażki czy łotewer. Raz częściej raz rzadziej..
A! I jeszcze jedno. Mój centymetr potwierdza, że chudnę. Dotąd spadało mi tylko z ud, z czego specjalnie się nie cieszyłam, bo przez to moja figura szła bardziej w stronę "jabłka", bo brzuch zostawał - wreszcie ruszyło z brzucha. Niewiele, bo niewiele jak na tyle miesięcy, ale ruszyło. Nie jestem pewna czy 6 czy 8 cm mniej. Ale nawet jak 6 - to już mniej!