Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
079 - 110.7


TAAAAKI Sylwester miałam :)
Nie macie pojęcia jaka jestem zmęczona.
I nie macie pojęcia jaka jestem szczęśliwa.

Za parę dni nastrój może ulec pogorszeniu bo czeka mnie powrót na uczelnię, która może mnie nie przyjąć z otwartymi ramionami.
Ale!

2013 był jednym z lepszych lat jakie pamiętam.
Zrobiłam jedną z większych głupot w swoim życiu, której cholernie żałuję i nie wiem kiedy przestanę.
Schudłam 17 kg.
Zaczęłam żyć Nowym Życiem i otrzymałam wspaniałą Nadzieję.
Poznałam maaaaaaaaaaasęęęę przewspaniałych ludzi.
Imprezowałam.
Śmiałam się do łez i do spadnięcia z kanapy.
Poznałam L. i zakochałam się szaleńczo.
Zaczęłam dbać o siebie i mimo mojej olbrzymiej nadwagi bywam postrzegana jako atrakcyjna.
Przełamałam mnóstwo barier.
Każdą trudną chwilę ostatecznie przeszłam zwycięsko.
Widziałam jak ludzie dookoła mnie się zmieniali. Na lepszych. Na piękniejszych.

A ten Sylwester..
Dowiedziałam się, że w oczach innych jednak umiem tańczyć :D Jak się dowiedziałam to raz, potem ktoś inny potwierdził mi to drugi i trzeci to coś czuję, że będę to jeszcze dwa tygodnie przeżywać. Jednak zasada "tańcz, jakby nikt nie patrzył" coś w sobie ma. Chociaż ja bardziej przyjęłam zasadę "tańcz jakby ON patrzył", bo Jego nie było :(
Jak poszłam do rodziców pokazać im kreację (mama strasznie chciała zobaczyć) to tata powiedział, że pięknie tylko brakuje mi jednej rzeczy. Unoszę brwi w geście zdziwienia, a tata mówi: "brakuje Ci L. obok". Och, strasznie prawdziwe.
A jeszcze tyle muszę poczekać na niego..
W życiu bym nie pomyślała, że będę tą, która będzie najdłużej na parkiecie, która będzie ściągać uwagę (i to, do cholery, pozytywną!), po której będą naśladować gesty i tańczyć tak jak zaproponuję. W życiu. Serio, poważnie, w życiu!!
Nie, że taka cicha mysz ze mnie. Tylko parkiet mnie zawsze mroził :P

Zrobiłam pomiary, znowu zamiast brzucha chudną mi uda. Łaj oł łaj?
W ogóle pół roku do wakacji. No, mniej więcej.
Jeja jeja.
Podobno w pół roku można schudnąć 30 kg.
Tak bym chciała. A tak nie wierzę :P
Znaczyłoby to jakieś 80kg na początku lipca.
Marzenia..
Ale chciałabym chociaż te 89 zobaczyć wtedy. Czyli i tak ogromne wyzwanie dla mnie. Bo w ciągu roku schudłam 17kg z olbrzymiej wagi. A teraz w połowę tego czasu miałabym schudnąć 21(prawie 22)?
Nie wiem.
Nie planuję, nie widzę w tym sensu.
Na liście marzeń mam "chociaż raz w życiu ważyć 65 kg". Może być za trzy lata, byle by było. Oby wcześniej, kto wie, może za trzy lata to akurat będę już mamą? :D Wszystko się może zdarzyć :P
  • balbenia

    balbenia

    2 stycznia 2014, 22:57

    Dasz radę:))