No to zbliżamy się do 18stki schudniętej. Cool.
Zaczynam wierzyć w to -20 w ciągu roku (bo rok minie dopiero w lutym!).
Zakochana.
Pełna nadziei.
Szczęśliwa.
Trochę wystraszona i zestresowana uczelnią.
Ale nawet uczelnia nie zepsuje mi tego, że czuję się kochana.
I znowu na swoim miejscu :)
Zjadam na śniadanie wczorajszy obiad, którego nie zjadłam, bo wpadłam do rodziców i było co innego. Kiedyś ze stresu zjadłabym i jeden, i drugi, i jeszcze coś bym wykombinowała na dokładkę. Teraz doceniam jaka smaczna jest kasza gryczana z warzywami, zapijam capuccinem i z uśmiechem pędzę na uczelnie, na którą jestem kompletnie nieprzygotowana, ale to już trudno :)
ambus
7 stycznia 2014, 12:00No i cudnie,że jest dobrze:)