Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Oj tam, oj tam.......................

O poranku - ślicznym zresztą witam wszystkich.

Jechałam dzisiaj do pracy i ilość liści na jezdni uświadomiła mi jak czas szybko leci. A mnie jeszcze ból nóg wyciął ponad pół rok  - mam ten czas jak za mgłą. była zima a tu już jesień

Siedziałam dzisiaj w kuchni i tak sobie przypominałam  - jak ważyłam 145 kg to wydawało mi się , że jak przytyję 5 kilo to koniec z chodzeniem . A ja przytyłam 15 i chodzę. Byle jak ,  ale jednak.

 Ale to wcale nie jest powód do dumy. To tylko dowód mojej desperacji. I tak sobie myśle, że teraz powinnam z równą desperacja ćwiczyć. Bo jak mi sie wydaje jest to jedyny sposób na odwrócenie procesu tycia. Musze tylko wpaść w rytm - przyzwyczaić się .

 Zrobić z tego NAŁÓG

Czytałam dzisiaj parę pamiętników ,dzie dziewczyny schudła jak Sezamek.
Wniosek jest jeden - bardzo ciekawy.

 Zawsze jest podobnie. Najpierw waga sie buja . Dana delikwentka sie miota i nagle coś zaskakuje. - Najprawdopodobniej w psychice i waga zaczyna spadać. No bo np 36 kg za 8 miesięcy to super wynik, biorąc pod uwagę , że po drodze na pewno były przestoje.

Czyli tak trzeba sama siebie zdeterminować , żeby po prostu chudnąc,

Ale jak to pisze to takie proste.

No dobra - tyle filozofii na dzisiaj.

Po pierwsze -  wczoraj o jedenastej wpadłam do kuchni iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii

udało mi sie zjeść TYLKO pół pomidora. Nie byłam głodna - o nie wcale. Po prostu odruch kazał mi iść coś zjeść.

Ale już wiem i zawalczyłam i prawie sie udało . przyzwyczajenie ruszania szczękami w trudnych sytuacjach albo niezręcznych jest do zwalczenia.

Muszę tylko na głos sobie powiedzieć , że jak chcę posiedzieć i poczytać to wcale w tym celu nnie muszę robić sobie jedzenia by mieć wytłumaczenie czemu siedzę w kuchni a nie robię np. porządków, albo nie podlewam kwiatków czy nie robię prania.

Muszę sobie tylko głośno powiedzieć ,że świat sie nie zawali jak przeczytam kolejny rozdział bez pożerania michy jakiegoś zapychacza  , a pranię nastawię poźniej . Jesteśmy sami z mężem  i nie ma już takiego przymusu jak jeszcze parę lat temu.

Ależ się rozgadałam

 No tak  dzisiaj rano o 5.30 - 150 g ziemniaków z wczoraj na łyżce oleju odsmażyłam i do tego jajko  i 1 duży pomidor w formie sałatki i kromka chleba ( 50g) bez niczego i 500g herbaty. Kurde może nie powinnam tyle herbaty rano żłopać.

Razem wagowo wyszło 400g stałego pokarmu , tyle że dzisiaj nieco kalorycznego przez tą jajęcznicę. i 500 g herbaty.

Z tą kalorycznością to też nie do końca tak  - bo przecież otręby też sa bardzo kaloryczne , więc jak się posumuje to nie wyjdzie tak najgorzej to dzisiejsze śniadanko.

 A" trzęsawki"to mam nie dlatego , że mało jem na śniadanie ,tylko dlatego ,że przedwczoraj wieczorem pozwoliłam sobie na  2 kromy chleba , i wczoraj organizm oczekiwał do południa tego samego a nie dostał . No i zafundowałam sobie spadek cukru i trzęsawkę.

Jeszcze jedno ciekawe spostrzeżenie - dzisiaj rano wcale nie byłam głodna. A teraz mam zgagę.

MUSZĘ SOBIE ZAPARZYĆ LNU.

  • alldonka

    alldonka

    13 września 2011, 09:31

    pół szklanki słodkiego mleka proponuje byś spróbowała - czasem najprostsze jest najlepsze :)

  • mada044

    mada044

    13 września 2011, 08:59

    Bdzie dobrze ;) A na zgage - najlepsza swieza marchewka do schrupania. Zgaga znika momentalnie :)