przeczytałam to co napisałam i dotarło do mnie ,że coś jest nie tak. Ja po prostu nie jadam słodyczy. od wielu lat . wyjątkiem jest sernik na Boże Narodzenie mojej szwagierki - 1 kawałek.
Skąd u mnie nagle ochota na ciacho. I w dodatku to własciwie połowę oddałam psom . Nie smakowało mi, ale żarłam. Kurde. i jak to rozumieć. Wariuję już od tego odchudzania. Wściekła nie jestem, gardeł nie przegryzam. Nie wrzeszczę na ludzi to moze to jakis zastepczy objaw.