wpadka, wpadka , wpadka, i dopiero dzisiaj tak naprawdę trzymam dietę . Ale muszę sie uczciwie przyznać ..........po tym jak sobie pofolgowałam -czego uwieńczeniem był kieliszek ajerkoniaku wczoraj- dziś organizm się zbuntował i toaleta mój przyjaciel.
Żołądek mnie boli, głowa mnie boli, i jeśli można się tak wyrazić d...........a mnie też boli. I jak juz byłam całkiem zdołowana tym bólem i wlasną głupotą to zadzwonił synek----------zajął 3 pierwsze miejsca w najważniejszym konkursie w Sopocie , no na 3 koniach. Od razu mi się poprawiło.
Jak to sie plecie tu ból a tu radość.
I przypomniało mi się ,że się nie dam.
Nigdy, never. ........i że chce wsiąść jeszcze na konia.
Mam cel.
A wszystkie strachy co mnie ostatnio męczyły i powodowały głupawki lodówkowe ????. Nie będę po prostu sie przejmować. Będzie co los przyniesie. Jeśli mam tyle energii by walczyć o siebie , to jaka różnica powalczyć z losem.
Zresztą mój wspaniałyn mąż posumował to dzisiaj bardzo trafnie.
To wszystko sa narazie tylko pomysły, a życie jest najlepszym reżyserem.