Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nie wytrzymałam

Nie wytrzymałam i wlazłam na wagę. No i narazie nic 40 dkg trudno nazwać sukcesem. Dzięki Asik, tak myslałam, że powinnam słuchać swojego organizmu.
Fakt dieta smaczna , ale za dużooooooooooooooooooo
więc będę jeść nie na siłę tylko tle ile mi sie mieści.
No bo wczoraj miałam w diecie 400 g piersi indykas a ja zjadłam nie wiem czy 100 bo po pierwsze za duzo a po drugie od czasu jak mi kolega co ma farme drobiu pokazał czym ren drób żywi,żeby przyspieszyć przyrost masy mięsnej nawet 10-krotnie , to juz nie mogą.  Jak patrze na drób to widzę zamiast białego mięsa , wory z paszą z bardzo wyrażnie wypisanymi składnikami. i koniec.
A ten kontakt z dietetyczka to tez fikcja. Na pierwszy raz owszem odpowiedziała  , ale na drugi to nie mogę się doczekać. Ja rozumiem , dużo zajęć, ale to niech będzie uczciwie napisane , że odpowiedzi są generowane przez kompa. Ech chyba jestem rozżalona troszeczkę, bo liczyłam na coś więcej.
No ale poczekam nie powinnam narzekac na samym początku. Zobaczymy po miesiącu. I wtedy albo ponarzekam , albo sie uciesze i kupie następny miesiąc.
  • sezamek68

    sezamek68

    4 marca 2009, 10:36

    Acha!!!! i wbij sobie do głowy,ze się mylisz co do tego,że minus 40 dag to nie sukces! OWSZEM TO JEST SUKCES!! wszystko co nie jest tyciem jest sukcesem!zatrzymanie procesu autodestrukcji jest sukcesem i każde 10 dkg mniej oznacza,że organizm z twoja pomoc walczy i daje sobie z tą walka radę,że coś tam w mechanizmach wreszcie zaskoczyło.Łap więc falę i bądź dobrej myśli!!!

  • sezamek68

    sezamek68

    4 marca 2009, 10:33

    hm....a ja Ci właśnie napisałam,żebyś się jeszcze raz skontaktowała z dietetykiem i na spokojnie wyjaśniła wątpliwości.Ot-głupia naiwna baba.Niby zdawałam sobie sprawę ,że to tylko komp,ale myślałam,że jednak jakiegoś "dyżurnego nie wirtualnego mają" :-/