znowu tu jestem . Ponad 1,5 roku minęło odkąd pisałam ostatni raz. Nie powiem - wpadam od czasu do czasu i zaglądam czy coś się zmieniło, czy Sezamek wrócił. Czasem przyjmę jakieś zaproszenie. Ale dzisiaj mnie popędziło i oto jestem. Dalej gruba tyle że bujam się koło 140 kg - 2 kg w te , 2 wewte i ani rusz dalej. Czas ucieka a ja nic. Może bym i nie zaczęło znowu, ale zrobiłam sobie dzisiaj taki przegląd zysków i strat. No więc nie jestem typem psiapsiółki co to lata na kawę i wszystko co wie wywala w każde wolne uszy, owszem lubię towarzystwo i myślę, że rzeczone towarzystwo też mnie lubi, ale generalnie jestem typem rodzinnego samotnika. więc czasem we mnie buzuje i MUSZĘ się wygadać, a że lubię pisać , więc piszę. Popętałam się po różnych portalach , pozaczynałam klika blogów a potem wykasowałam i wróciłam. Co by nie powiedzieć o Vitalii - a różne myśli chodzą mi po głowie nie zawsze miłe to jednak tu czuję się najlepiej i chyba już zostanę. Bo muszę gdzieś dyskutować przynajmniej sama z sobą, bo tu udało mi się zostawić papierochy na ponad 2 lata, bo tu schudłam ponad 20 kilo. No i bo tutaj trafiają się fajni ludzie. No a teraz mam problem prawy biust mnie pobolewa a dopiero w środę mammografia i chyba spuchnę do tego czasu z nerwów. Wiem = mogłam sobie coś naciągnąć - w końcu chodzę o kulach a ostatnio było ślisko i parę razy kule mi pojechały - ale jednak zawsze jest niepokój - czy to aby nie poważniejszy problem. No i jeszcze jedno - dostałam prace na info linii - nie sprzedaż tylko informację, więc kłapanie paszczęką mam w nadmiarze. Jak mnie przyjmowali do tej pracy to nie dawali mi nawet tygodnia, że wytrzymam - no bo swoje lata mam. A ja od maja pracuję no i chyba jestem dobra w tym co robię bo nie ma na mnie skarg a u innych - różnie bywa. Praca pomaga - człowiek nie rozpływa się w domu w jęcząca i użalającą się nad sobą kupę sadła tylko musi - rano wstać, ogarnąć się - bo do ludzi się idzie , inaczej czas rozplanować. no i okazało się że pomysłów też parę wpadło . Taki najfajniejszy rzucił się na mnie na początku października. Poczytałam sobie o minimalizmie - rozejrzałam się wokół siebie i jasny szlag mnie trafił. Zaproponowałam mężowi remont - widziałam jak blednie rozglądając się wokół więc powiedziałam że najpierw porządki i wywalenie wszystkiego co nie jest nam potrzebne na co dzień, że codziennie po 1 - 1,5 godziny będziemy robić porządek w jakimś kawałku naszego mieszkanie i wywalać co nie ruszane przynajmniej od 2 lat - co najmniej No i zaczęło się . Mnie najtrudniej było wywalać moje ukochane przydasie ale mężowi też. po 20 worze o pojemności 120 l wywalonym na śmietnik , przestałam je liczyć. Na święta miałam najlepiej posprzątany od 15 lat dom. A zostało jeszcze parę miejsc - jak piwnica, nie wiem co jest w wersalce, oddać łózko piętrowe-( bo dzieci mają już własne domy) , a wstawić jakąś zwykłą wersalkę lub sofę, rozebrać niepotrzebna szafę na wspólnym korytarzyku. Ale dzielnie walczymy. Teraz to już szczegóły - a wór zbiera się raz na tydzień. Ale mam nadzieję , że do Wielkanocy będę gotowa do remontu. Tylko te papierosy i kilogramy...........ech. Ale wierzę , że jeśli udało mi się konsekwentnie prawie codziennie coś zrobić dla domu to dam radę
iloczynek
19 stycznia 2015, 20:41witaj maleństwo :) ja tez długo tu nie zaglądałam , ale jak dobiłam do 144, 5 powiedziałam stop i zajrzałąm na Vitalie , i smutno mi się zrobiło bo ze starej gwardii nikogo nie ma :( działam na własną rękę i już udało mi się zgubic 17 kg. Jak chcesz tu zagościć na łużej to będę czescięj zaglądała, a może wócimy na stare forum i je ożywimy ? pozdrawiam serdecznie:)
benatka1967
19 stycznia 2015, 09:25pozdrawiam :)
sardynka50
18 stycznia 2015, 19:32Witaj po długim czasie. Fajnie,że jesteś. Uda się...na pewno się uda zrzucić niepotrzebne kilogramy. Pierwszy krok już zrobiłaś...wróciłaś do nas. Mocno trzymam kciuki...i do roboty moja droga...Pozdrawiam..