Jest prosta i stwarza wiele możliwości do smakowych wariacji. Pewno prochu nie wymyśliłam ale................... jest moja i pewnie każdy ma jakąś taką własną potrawę. Więc proszę bardzo sałatka na winie czyli z tego co pod rękę się nawinie.
Podstawą jest kapusta pekińska, pomidor i por. Dla jednej osoby :
Z kapusty pekińskiej kroimy 3 plastry szerokości ok 1cm. dokładnie kroimy na małe kawałeczki, potem 1 duży pomidor albo 2 podłużne . Też kroimy na kostkę o boku ok.0,5 - 1 cm. Por - 8 -10 cm białej części kroimy bardzo drobniutko. No i tu zaczynamy szaleć Możemy dodać kawałeczki kurczaka, albo tuńczyka albo paluszków krabowych, albo kawałki jakiejś wędzonej ryby, albo jajko na twardo, albo starty , ostry ser, albo kawałki białego, twardego sera, Jak ktoś lubi łamać smaki to może dodać drobno pokrojoną pomarańcz albo mandarynkę albo ananas. Teraz doprawiamy. Ja dodaję 1 ząbek czosnku - duży albo 2 małe, łyżkę oleju lub oliwy mieszam z odrobiną soli i pieprzem i dodaję. Wszystko mieszam i..........wsuwam . Jak ktoś lubi na ostro to może dodać kawałek drobniutko pokrojonej papryczki chili -świeżej. Je się to bez niczego. żaden chleb , ryż czy kus-kus. Pyszne, nietuczące, zabija uczucie wilczego głodu - skutecznie . Ja jak przelatuje po kichach. Wszystko wymiecie. Szybko się robi. I gdzie tu szaleństwo. Ano można poszaleć z dodatkami. Ja wrzucam co mam akurat w lodówce. Przyprawy to też pole do popisu. Raz rozpędziłam się i starłam gałkę muszkatułową - całkiem niezłe. Kiedyś nie miałam owoców, ale miałam imbir - kawałek - starłam - no nie powiem ostre było ale bardzo smaczne , tym bardziej, że akurat dodałam kawałki wędzonego kurczaka. Jak ktoś lubi, można dodać curry. Wariacji jest multum. Ja to robię tak . Dopada mnie głód. No nie da się ukryć miewam takie ataki. Zaglądam do lodówki, a potem siadam i puszczam wodze wyobraźni. Przez lata diet wyrobiłam sobie pewne oczywiste oczywistości . No i wiem też czego nie lubię. Jak tak sobie chwilkę pomyśle o tym co mam akurat w lodówce to szybko wiem na co mam ochotę . Jaki smak mnie pociąga . Reszta to czynności manualne.. Pewnie - czasem mi nie wychodzi , ale ponieważ wiem że składniki są zdrowe to zjadam i kropka. No i to by było jeśli chodzi o moja sałatkę.
Dzisiaj w przerwach między rozmowami w pracy dumałam o tym czemu nie udaje mi się znowu chudnąć. Chociaż powinnam. No i wymyśliłam. Chyba
Wiadomo że wszystko co się z nami dzieje zaczyna się od głowy - pewnik . A ja jak zaczęłam chudnąć, no to nie tak jak te damy, co to walczą o zbicie 2 czy 5 kilogramów. Jak ważyłam 161 kg, to byłam szersza niż wyższa, Jak te kg zaczęły spadać to nie było za bardzo widać, tylko ja robiłam się coraz bardziej miękka i "zwisowa" tzn zaczęło mi zwisać tu i owdzie. Najpierw zaczął zwisać biust - pikuś . Upchało się w staniku i jakoś to wyglądało. Potem zrobiły mi się na twarzy "chomiki" - to jeszcze przeżyłam , w końcu swoje lata mam , a za celebrytkę raczej nie muszę robić, ale jak z brzucha zaczęła robić mi się spódniczka , w dodatku bardzo uciążliwa, a do tego poszłam do pracy, a tam wszędzie są lustra albo szyby w drzwiach , które działają jak lustra, a w domu to ja sprytnie oglądam się tylko do połowy. No to jak zaczęłam się tak codziennie oglądać , znaczy ten brzuszny zwis - to przestało mi się to podobać. A że nie miałam pomysłu jak się tego pozbyć, no to moja podświadomość doszła do wniosku , że jak nie będę chudnąć to nie będę zwisać No może to przekombinowane, ale nie raz się przekonałam, że jak coś odczaruję , opiszę, to daję z tym radę. No to opisałam co się dzieje i jak się czuję. Jest odczarowane. Teraz ................niech zwisa byle kilogramów ubywało. A o zwisy pomartwię się za jakieś 50 kg. znaczy za rok ?????????????????
benatka1967
20 stycznia 2015, 08:36ja tez lubię takie sałatki pod tytułem przegląd zawartości lodówki i okolic , pozdrawiam :)